Tajemnica Melanie cz.8
- Jedna z nich to moja babcia, jest podobna do moich braci. Pełna energii, wesoła i pozytywnie nastawiona do wszystkiego. Druga, ta ciemnowłosa, to nasza służąca, ale za razem niania.
Chciałam się go coś spytać, ale w naszym kierunku szedł znajomy piegowaty chłopak.
- Książę, król oznajmia, że pora odesłać Melanie do domu. – gdy to oznajmił, poszedł z powrotem do zamku.
- Zgada się – powiedział do mnie Moe – pora wracać… - wstał, a następnie pomógł mi się podnieść z ziemi i wróciliśmy z powrotem do pokoju.
Stanęliśmy przed lustrem, Moe wyjął z kieszeni mały zielony kamyczek i przyłożył go do zwierciadła, a ono ukazało mój pokój. Spojrzałam na niego, lekko się uśmiechnęłam. Domyślałam się co mam zrobić, złapałam się ramy lustra po czym przeszłam przez nie, zostawiając go samego w innym świecie.
- To do zobaczenia Melanie, miłych snów.- puścił mi oczko, a zwierciadło powoli zaczęło przypominać zwykłe lustro.
- Ale kiedy ? – spojrzałam na niego.
- W swoim czasie, w swoim czasie Melanie… - i zniknął, a zwierciadło ukazywało tylko mnie, w piżamie.
***
Jak dobrze pamiętam, to jak się położyłam było dopiero po czwartej nad ranem. To trochę dziwne, że spędziłam tam aż tyle czasu. No ale nic na to nie poradzę, było super. Nie mogę się doczekać następnego razu.
- Melanie, ej słyszysz mnie? – Justin wymachiwał mi ręką przed oczami- Co Ci jest?
Jaki on upierdliwy, czasami jest straszny.
- Nic mi nie jest na razie, a co ? – zaśmiałam się za widok jego zawiedzionej miny, na wiadomość, że nic się nie stało.