Zimowy Chłód
ZIMOWY CHŁÓD
Pocierał dłonie o siebie próbując zatrzymać w nich ciepło. Przyłożył do ust, chuchnął kilka razy, i natrętnie wciskał trzy razy przycisk domofonu. Rozglądał się dookoła, powtarzając na głos:
- Dalej, dalej, dalej!
Już miał kolejny raz męczyć szary guzik, kiedy z siateczki odezwał się podenerwowany głos:
- Co jest?
- Otwieraj to ja! - Mówiąc to tupał nogami, chcąc tym razem rozgrzać dolne kończyny.
- Jaki ja?
- Twój kumpel najlepszy! Otwieraj!
- Aa ten ja...A masz kasę którą mi wisisz?
- No mam, otwieraj bo marznę! - Skłamał, nie miał pieniędzy, ale musiał użyć małego fałszu aby się dostać do środka. Pośpiesznie wszedł na klatkę schodową i szybkim krokiem pokonywał kolejne stopnie by dostać się na czwarte piętro.
- Zajęty jestem trochę... - Powiedział niechętnie około 22 letni chłopak, lekko przy kości. Przetarł krótkie blond włosy, rozejrzał się po mieszkaniu, zastanawiając się czy nie zostawił na wierzchu czegoś, czego widzieć nie powinien przybyły gość. Kiedy wszystko wydawało się w porządku, dokończył:
- Dobra właź.
- Ale fanie ciepło u ciebie.
- Taa, jak założyłeś tylko bluzę, bez czapki i rękawic, to nic dziwnego że ci pizgało na zewnątrz - Stwierdził przyglądając się koledze, ten miał tylko na sobie granatową bluzę i dżinsowe spodnie.
A czerwone uszy ozdabiały głowę.
- Mieszkam w bloku naprzeciwko, i nie chciało mi się ubierać warstwowo - Oznajmił.
- To co masz kasę do mnie? - Zapytał, podnosząc ze stolika telefon komórkowy by sprawdzić czy nie przyszedł ważny sms.
- Ty od razu o interesach... - Przeciągnął wypowiedź i rozsiadł się na kremowej kanapie wyciągając ręce, swobodnie opierając je o operacie wygodnego mebla.
- Najpierw dla rozgrzania, herbatki bym się napił... - Kontynuował.
- Mówiłem że nie mam czasu, czekam na ważny tel i spierdalam. Daj kasę, jutro pogadamy - Rzekł niechętnie do gościa, który zaczynał przyglądać się kupce zielonej zmielonej rośliny rozsypanej na stoliku.
- W sumie to mam małą prośbę... Bo ta kasa, no wiesz... W każdym razie wybieram się na imprezkę, i obiecałem zamotać co nieco zielska... I - W tej chwili blondyn przerwał wypowiedź kolegi.
- Czyli nie masz siana, i kurwa jeszcze chcesz w kredo!
- No... I widzę że jeszcze cosik tutaj masz... Słuchaj, wezmę ze 2 gramiki, dopiszesz mi to do rachunku i już mnie nie ma - Mrugnął okiem kończąc zdanie.
Blondyn westchnął głęboko i głośno, znów sprawdził komórkę chociaż żadnej wiadomości nie dostał, gdyż ani nie wydała dźwięku, ani wibracje nie zabuczały. I już zamierzał grzecznie wyprosić kolegę kiedy telefon zadzwonił, w jednej chwili odebrał połączenie, oddalając się w stronę kuchni.
- Tak...tak... No jest całość...Mhmm... Dobra...Dobra...Będę za hm... 15-20 minut... Wiem gdzie...
Rozłączył się i wrócił do pokoju gościnnego, lecz wzrok pokierował na zamknięte drzwi sypialni, a następnie na kumpla grzebiącego w zielsku na stolę.
- Kurwa! - Przeklął na głos, i niepewnie snuł dalej:
- Dobra słuchaj Maciek, ja muszę uciekać, ale jest sprawą, dam ci te dwa giety, ale musisz tu zostać i... - Nie wiedział jak to powiedzieć.
- Musisz tu zostać i popilnować kogoś... - Wydusił z siebie.
- Ooo, to mi się podoba! Piękne słowa „dasz mi” - Ożywił się chłopak w granatowej bluzie.
- Chodź, to pokaże ci co masz popilnować.
- Luz, ale wiesz impreza...Nie mogę tu siedzieć zbyt długo.
- Za mniej niż godzinę będę z powrotem!
- Dobra, pokaż te skarby...
Jakby zza mgły wyłaniała się postać skulonej w kącie dziewczynki, nic nie mówiła jedynie pochlipywała, co jakiś czas ocierając łzy spływające po policzkach. Wokoło dzieci w różnym wieku bawiły się swoje gry, młodsi biegali, goniąc się w berka. Grupa starszych chłopców w wieku od 9 do 14 lat, stała na drugim końcu sali, obmyślając jakiś szczwany plan. Pozostali zajmowali się swoimi sprawami, jedn