Tajemnica Melanie cz.8
- Nie, bo Dean jedzie do miasta i się pyta czy jedziesz z nami. Powiedz, że tak, proszę, proszę, proszę! – zrobił minę smutnego szczeniaka. Zachciało mi się śmiać, pokiwałam głową zgadzając się, a młody wyleciał z pokoju z okrzykiem radości.
Wyciągnęłam z dna szafy stare, dżinsowe spodnie do kolan i bluzkę na ramiączka. Przebrałam się szybko, potem pobiegłam do łazienki zrobić lekki makijaż, poprawiłam włosy i zbiegłam na dół do taty.
- Tatuś, dasz mi trochę pieniędzy?- spytałam się go.
- Oczywiście, a na co Ci?- spojrzał na mnie i podał mi pieniądze.
- Jadę z chłopakami do miasta i może cos sobie kupie, ale nie wiem, jakby co resztę Ci oddam. – uśmiechnęłam się do niego i wyszłam na dwór. Dean i Justin siedzieli już w samochodzie, pobiegłam do nich i usiadłam z przodu na siedzeniu pasażera. Ruszyliśmy do San Paulo. Słońce grzało mocno, dzień zapowiadał się upalnie, bez wiatru i prawdopodobnie deszczu. Po drodze spotkałam paru swoich znajomych, odmachiwałam im z uśmiechem na twarzy.
- Gdzie dokładnie jedziemy? – spytałam w pewnym momencie Deana.
- Ja muszę jechać do warsztatu w centrum coś załatwić, Justin chce wpaść do kolegi, a ty masz jakieś plany?- zerknął na mnie.
- A nie wiem, porozglądam się po sklepach, jak będziesz miał zamiar wracać do domu to zadzwoń do mnie. – po chwili dodałam - Wiesz co, wysadź mnie tutaj, ok?
Dean gwałtownie zwolnił, tak ,że poleciałam do przodu. Spojrzałam się na niego spod łba, a ten uśmiechnął się krzywo. Zaśmiałam się, wysiadłam z samochodu i ruszyłam przed siebie kamienną uliczką prowadzącą do centrum miasta. W sklepach były letnie przeceny, wyprzedaże z kolekcji wiosennej, nic w moim guście. Skręciłam w jedną z bocznych uliczek, od razu zrobiło mi się zimno, zapanował jakby półmrok. Zaczęłam słyszeć jakieś podejrzane szepty dochodzące z różnych stron, śmieci leżące na ulicy zaczęły wolno się poruszać.