Szczerbiec

Autor: Fasoletti
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

omiędzy wojowników. Jednym ciosem ogromnej łapy roztargała brzuch stojącego najbliżej żołnierza. Ten drgając spazmatycznie potoczył się kilka metrów dalej, zostawiając za sobą zakrwawioną wstęgę jelit. Pozostała piątka odskoczyła na bok. Utworzyli linię. Rozjuszony potwór natarł ponownie. Stańko odciął mu jeden z pazurów i uskoczył w bok. Kilka mieczy przebiło gruba skórę potwora. Rozjuszyło go to tylko jeszcze bardziej. Książę unikając ciosów potężnych szponów pozbawił Gorgoylę kolejnych kilku palców, po czym wbił ostrze w jej brzuch. Chlustająca z rany posoka zalała mu twarz. Na moment oślepł. Gdy przetarł oczy zobaczył lecącą z góry łapę. Odruchowo padł na ziemie. Stwór zawył , gdy ostrze Stańkowego topora pozbawiło go kończyny. Teraz myśliwy został ofiarą. Gorgoyla spanikowała. Jęła cofać się pod skalną ścianę. Wojowie otoczyli ją. Nagle zza ich pleców  wystrzelił piorun. Poczuli swąd spalenizny. Wyglądająca niczym pieczeń bestia padła na ziemię. Wszyscy spojrzeli na stojąca nieopodal wiedźmę. Nie wyrzekła ani słowa. Podeszła do kamiennych wrót i dotknęła ich dłonią. Stanęły otworem. Ze środka powiał przenikliwy chłód. Pierwszy do środka wkroczył Mieszko trzymając w rękach gotowa do użycia broń. Za nim weszło pozostałych pięciu towarzyszy. Gdy ostatni z nich zniknął wewnątrz, wrota z trzaskiem zwarły się, zostawiając Klarę na zewnątrz. Skupiła wszystkie siły by je otworzyć, lecz nie dała rady. Opadła zamroczona na kolana.
- Cóż to?! Jakoweś nowe czary?! - krzyczeli przerażeni żołnierze
- Zamilczcie! - Rozkazał Mieszko.
Jego oczy powoli nawykły do ciemności. Znajdowali się w ogromnej komnacie. Przy ścianach stało kilkanaście pomników dawnych królów. Po przeciwnej stronie, stał spory, kamienny sarkofag. Książę ruszył w jego stronę.
- Ostrożnie panie... - szepnął Stańko trzymając w nerwowo broń
Mieszko poszedł do grobu i spróbował podnieść granitową płytę. Była okropnie ciężka. Przywołał pozostałych i razem unieśli ją do góry. Wewnątrz były tylko jakieś stare prochy i kilka kości. Rozgrzebali je rękoma.
- Jest! Szczerbiec! - wrzasnął uradowany Mieszko wydobywając zardzewiały, półtora ręczny miecz. Ostrze zalśniło w mroku gdy uniósł je w górę.
W tym momencie ściany budowli zadrżały. Pod sufitem coś zajęczało przeraźliwie niczym dzik, któremu na podcina się gardło. Piątka wojów stanęła w okręgu, plecami do siebie. Nagle w jednego z nich wleciał szary cień. Pozostali ze zgrozą patrzeli , jak wymachując konwulsyjnie rękoma ich towarzysz szybuje w górę. Gdy był już dobre kilka metrów nad nimi, z jego ust chlusnęła krew. Pluł nią na pozostałych w dole ludzi, aż jego ciało zostało całkowicie wysuszone. Wtedy opadł na ziemię. Dla żołnierzy widok kompana, wyglądającego niczym leżący przez kilka dni na słońcu owoc to było zbyt wiele. W panice rozpierzchli się po sali.
- Do mnie! Do mnie psy! - wrzeszczał Mieszko, ale tylko wierny Stańko stał przy nim z wzniesionym toporem.
Reszta legionu konała w męczarniach. Jednemu z wojów oczy eksplodowały i biegał oślepiony po komnacie, aż w końcu niewidoczna siła zmiażdżyła mu gardło. Inny wymiotował wnętrznościami, kolejny zaś tłukł głową w kamienną ścianę, aż mózg wypłynął na wierzch. W niedługim czasie wszyscy prócz księcia i jego najwierniejszego sługi byli martwi. Mieszko ściskał w dłoni zdobyty miecz. Patrzył przerażony, jak jego towarzysze podnoszą się z ziemi i idą w ich kierunku.
- Giń maro nieczysta! - ryknął Stańko i podbiegł do pierwszego ożywionego korpusu.
Rąbnął go toporem. Broń utkwiła w martwym już ciele. Spróbował ją wyszarpnąć. Bez skutku. Trup wbił swój miecz w jego podbrzusze. Stańko wybałuszył oczy, które nabiegły mu krwią. Zakaszlał i zatrząsł się cały, gdy ostrze wędrowało coraz wyżej, rozłupuj

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Fasoletti
Użytkownik - Fasoletti

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2021-01-13 10:06:52