Spacer po obwodzie
Cofnął się z widoczną niechęcią, w każdej chwili gotów ruszyć naprzód ponownie.
- Do nogi!
Komenda podziałała. Pies zajął miejsce przy nogawce i przysiadł na zadzie. Tylko cichutkie skomlenie dobywające mu się z gardzieli świadczyło o jego intencjach.
- Przepraszam. - Słowa skierowałem w kierunku dziewczyny. - Zawsze tu spacerujemy sami… Nie wiedziałem, że jest tutaj ktoś jeszcze. To mój błąd. Hektor nikomu nie wyrządzi krzywdy. On chce się bawić.
- Wystraszył Dandysa… - Głos miała miły, ciepły, choć znać było, że nie tylko Dandys się bał. A tak naprawdę to, co zobaczyłem wyglądało raczej, że jej pies nie bał się wcale - w odróżnieniu od niej. Tak czy siak, bronił swej pani zaciekle.
- Nie zrobi mu nic złego. Chce się tylko zaprzyjaźnić.
Na potwierdzenie mych słów Hektor położył się na ziemi i kładąc łeb na łapach, popatrzył w stronę Dandysa i zamachał zachęcająco ogonem. Piesek podszedł do niego, zrazu nieufnie, obwąchał mego wilczura w geście powitania i także nieśmiało pomachał ogonem. Rozległo się krótkie szczeknięcie Hektora, na które Dandys natychmiast odpowiedział. Znajomość została zawarta. Psi świat był taki nieskomplikowany. Dziewczyna schyliła się i odczepiła smycz, która dotąd ograniczała swobodę mieszańcowi. Kiedy tylko psy poczuły, że są wolne, ruszyły w obłąkańczą gonitwę. Przez moment patrzyliśmy na nich jak urzeczeni.
Potem odwróciłem wzrok i spojrzałem w kierunku dziewczyny. Wydawało mi się, że już kiedyś, gdzieś ją widziałem, tylko nie potrafiłem dokładnie sprecyzować ani miejsca, ani czasu.
Była młoda. Jeszcze nastolatka. Ładniutka. Miła. Urodę miała cokolwiek cukierkową, ale pewnie to było wynikiem delikatnych rysów, jeszcze dziewczęcych. Jako kobieta, gdy w pełni dojrzeje, będzie siała spustoszenie wśród płci przeciwnej.
Zupełnie nieświadomie wyciągam rękę i poprawiam jej nakrycie głowy.
Zrobiła ruch jakby się chciała obronić przede mną, ale spóźniła się. Jej policzki oblał zdradziecki pąs. Wyglądała zaiste bardzo niewinnie i pociągająco zarazem. Spuściła oczy ku ziemi i wymamrotała:
- Dzięki…
Na chwilę zapadła niezręczna cisza.
- Patryk - wyciągnąłem rękę w geście powitania.
- Anna - odwzajemnia uścisk, delikatnie jak przystało na kobietę.
- Przejdziemy się?
Kiwa potakująco głową i ruszamy powoli przed siebie w kierunku dwóch smug futra śmigających we wszelkich, najbardziej nieprawdopodobnych kierunkach.
O czym mógłbym z nią rozmawiać? Dzieli nas dość znaczna różnica wieku, nie na tyle duża, by nie móc znaleźć wspólnych tematów, ale jednak mieliśmy zupełnie inne postrzeganie świata - i miałem tutaj na myśli nie charakter, a właśnie wiek. Że nie wspomnę o tych wszystkich doświadczeniach jakie były moim udziałem ostatnio…
- Często tak spacerujesz? - Też mi temat na rozmowę, ale jakoś trzeba było przerwać tę ciszę.
- Codziennie - odpowiada zupełnie przytomnie, bo sprawiała wrażenie całkowicie pochłoniętej własnymi myślami i nie wiedziałem czy usłyszała moje pytanie. Jak się okazało słyszała.
- Jakoś cię tu nie widziałem nigdy. - Stwierdzam kurtuazyjnie, tylko po to, aby podtrzymać kulejącą konwersację.