Spacer po obwodzie
SPACER PO OBWODZIE
Mosina, 05.02. - 10.10.1995 r., 29.03. - 13.11.2009 r.
Czas zaczął mijać jakoś tak obok mnie. Niby świat zewnętrzny, który otaczał mnie, postrzegałem dokładnie, bez zniekształceń; niemniej czułem, że coś jest nie tak. Było to uczucie niemal niedostrzegalne, ulotne jak przemijająca chwila. Ale to nie była chwila radości. Moje zmysły rejestrowały bodźce z zewnątrz, lecz nagle, nieoczekiwanie traciłem grunt pod nogami. Niczym samolot, kierowany radiolatarnią ku lotnisku, zmierzałem w sobie tylko znanym kierunku. Tylko, że teraz zagubiłem gdzieś ten sygnał, co miał mnie prowadzić ku spokojowi. Niby czasem dostrzegałem cel, a w chwilę później, pod wpływem jakichś drzemiących we mnie szaleństw, traciłem orientację. Już mi się wydawało, że sygnał jest dość wyraźny; że widzę kierunek, a po kilku dniach stałem pośrodku pokoju, bez widoków na szczęśliwe rozwiązanie. Mój umysł tkwił w pętli, powracałem wciąż do tego samego miejsca, skąd zacząłem tę podróż. Wystarczał jeden szczegół, przypominający o tamtym okresie i ponownie wpadałem w otchłań wspomnień. Już tak jest, że pamięć karmi się obrazami z przeszłości. Jakiś drobiazg, melodia, sytuacja - wszystko budzi w nas skojarzenia. To zdradzieckie. Podłe. Piękne, a zarazem straszne. Trzyma nas w swej władzy, nie pozwalając na uwolnienie się od wspomnień. Dręczy i mami swym blaskiem, oszukując już na wstępie - taki stan nie może skończyć się niczym innym jak tylko gorzkimi wyrzutami do wszystkiego wokół.