Soil irs mans
Oore nie przestaje grzebać w ziemi, jakby mnie nie słyszał, więc chcąc nie chcąc patrzę w dół. Zamiast chaotycznych śladów rąk piasek pokrywa pismo.
Soilirsmanssoilirsmanssoilirsmanssoilirsmans…..czytam powoli. To moja ziemia, mruczę do siebie pod nosem, jak uczące się znaków dziecko. Podnoszę zdziwione oczy na zebranych wokół ludzi i widzę, że jeden z nich mamrocze bezgłośnie, czyta... Oye natychmiast spuszcza wzrok kiedy nasze oczy się spotykają.
-Oye, mówię tak, żeby wszyscy nas słyszeli. Pozwól tu, pomożesz mi go przenieść.
-Idź, klepie go Hoyt. Sam nie da rady. A wy do środka, koniec przedstawienia.
Bardzo chcę porozmawiać z Oye, ale muszę czekać aż odejdzie kapitan. Hoyt jeszcze chwilę krąży wokół nas, dziwi się wyrysowanym symbolom, które nic dla niego nie oznaczają, może poza możliwym szaleństwem. Uspokajam go, że się tym zajmę i dopiero wtedy udaje mi się go pozbyć.
-Oye, mówię ostro, co tu się dzieje. Widziałem, co robisz. Skąd znasz to pismo?
Patrzy na mnie przez chwilę spode łba, ale w końcu tylko wzrusza ramionami.
-Nie wiem, bracie, mówi bezradnie, po prostu widzę i rozumiem, co tu jest napisane. Nie znam tego pisma, tego języka. Tak samo jak i ty.
-Nadal masz te sny?, pytam poważnie.
-Eyre, jesteś dla mnie jak starszy brat, ale nie mogę o tym mówić, nie chcę…
Przez dłuższy moment milczę, nie wiem co powiedzieć. Czuję, jakby niewidzialne zagrożenie przekroczyło granice lasu i zaczęło snuć delikatną pajęczynę grozy między nami.