Soil irs mans
Od dwóch dni leżę w gorączce, nie wiem czy śnię, czy tracę przytomność. Powinniśmy stąd odejść, ale nikt mnie nie słucha. Chciałbym być już w domu.
2 dzień Miesiąca Traw
Budzę się wreszcie, przy moim łóżku czuwa Hayle. Pytam go, co się stało, niewiele pamiętam z ostatnich dni. Każe mi odpoczywać, od niego niczego się nie dowiem. Dopiero kiedy przychodzi Oye, żeby go zmienić, udaje mi się z niego wyciągnąć, że przyniesiono mnie do osady nieprzytomnego, z poparzonymi dłońmi. Nic więcej nie chce mi powiedzieć, w milczeniu zmienia opatrunki i podaje mi lek. Nie czuję bólu, to dziwne.
Zamykam oczy, zasypiam ponownie. Sny przychodzą powoli.
Z początku są mętne i rwą się w strzępy, gdy próbuję się w nie zagłębić, ale po jakimś czasie wszystko wraca…
Jestem w lesie, na polowaniu. Wszyscy mamy już dość suszonego mięsa. Ostrożnie skradam się przez zarośla, nadsłuchuję. Z drzew spadają czerwone i fioletowe liście, jak deszcz. Słyszę bicie swojego serca, poza tym jest bardzo cicho. Posuwam się powoli w głąb lasu, wstrzymując oddech przy każdym szeleście. Wszystko jakby zamarło w oczekiwaniu.
Mam tak napięte nerwy, że bez namysłu wypuszczam strzałę, kiedy słyszę przed sobą trzask poszycia. A potem słyszę krzyk bólu. Przez moment stoję bez ruchu. Ponowny krzyk, już słabszy. Zmuszam się i idę w tamtą stronę, rozgarniam zarośla, łuk wypada mi z rąk.
Na ziemi leży dziecko. Ma przestrzelony obojczyk, przyciska dłoń do rany i ciężko oddycha. Długie blond włosy zasłaniają mu twarz, ale nagle dociera do mnie, że wiem kim jest. Jej obraz mam w głowie od wielu dni, chociaż jeszcze się nie widzieliśmy. Królowa.
-Eiy cilvek, eiy maayias…- szepcze z wysiłkiem, kiedy pochylam się nad nią. Podnosi na mnie wzrok, jej oczy są podłużne jak u zwierzęcia i zupełnie czerwone, ale zupełnie mi to nie przeszkadza. Widzę, jak przeze mnie cierpi, więc postanawiam zanieść ją do osady i opatrzyć. Jednak kiedy tylko biorę ją na ręce, moje ciało eksploduje bólem. Krzyczę a ona chwyta mnie za włosy i wtłacza do umysłu ciąg obrazów. To też boli, więc wrzeszczę na całe gardło, a przed oczami mam krew, krew, krew…