Soil irs mans
Spadł deszcz i zamienił naszą małą osadę w błotniste bajoro, w którym wszyscy brodzimy. Humory nienajlepsze. Hoyt nabawił się leśnej gorączki i marudzi jak stara baba, wszyscy czekamy na lepszą pogodę, żeby kontynuować robotę. Dla takich ludzi jak my, nuda to najgorsza rzecz na świecie. Siedzimy w chacie, niektórzy polerują broń, inni drzemią w cieple paleniska.
Myślę o domu, o moim stadzie, o rodzinie. Staram się przypomnieć sobie młodszego syna. Był kilkudniowym niemowlęciem, gdy wyjeżdżałem, a teraz ma już trzy miesiące. Nic z tego, pamiętam tylko jego płacz, który dziwnie zlewa się z krzykiem ze snu…
-Oj, Eyre, mówi nagle Oye, siedzący obok mnie. Pójdę się przejść, ten zaduch jest nie do wytrzymania.
-Zaczekaj, rzucam i wychodzimy razem, odprowadzani pojedynczymi sennymi spojrzeniami. Na zewnątrz już zmierzcha, błoto połyskuje różowawo kiedy słońce powoli zanika za horyzontem.
Bez słowa kierujemy się na plażę, oddychając lżej, kiedy nikt nas nie obserwuje. Siadam i grzebię stopami w mokrym różowym piasku. Patrzę w milczeniu na prawie gładkie, spokojne morze.
-Eyre, odzywa się mój druh. Muszę ci coś powiedzieć. Pamiętasz jak byłeś na wyrębie i wydawało ci się, że kogoś zobaczyłeś?
-Taak…- mówię ostrożnie i rzucam mu zdziwione spojrzenie. Oye ucieka mi wzrokiem.
-Odkąd tu przypłynęliśmy, mam dziwne sny. Wyśmiałem cię, kiedy opowiedziałeś mi, że kogoś tam widziałeś, ale chyba coś musi być w tej wodzie. Ja nigdy nie śnię o takich rzeczach, najwyżej o kobietach lub dzikich żeglarzach, ale to…
-Co, bracie, co ci się śniło?- pytam, ale w środku czuję, że nie chcę wiedzieć. Przypomina mi się mój własny koszmar.
-Byłem leśną bestią, biegłem przez zarośla…to jeszcze nie jest takie dziwne, ale czułem, że ktoś mnie uwięził w środku tego zwierzęcia. Tak, jakby chciał, żebym był tam i patrzył jego oczami. Słyszałem jego myśli…to właściwie nie były myśli, tylko obrazy, jakby ktoś podsuwał mi pod oczy książkę otwartą na różnych stronach. Te obrazy mówiły mi, że muszę się spieszyć, bo nadchodzi niebezpieczeństwo i…