Snow White 13, 14, 15
14
-Dziękuję, że przyszłaś na obiad- powiedział Rochit, siadając na jej łóżku- Nie musiałaś tego
robić.
Monika nic nie odpowiedziała. Znów leżała skulona, zamknięta na świat.
-Przepraszam, że wyglądało to tak, jakby twoja rodzina zginęła cała i to niedawno… Ale twoi
bracia mają się dobrze. Mój detektyw to sprawdził.
Monika miała ochotę się na niego wydrzeć. Czemu tak wszystkich oszukuje włącznie ze sobą?
Czemu każe jej uwierzyć w śmierć jedynych członków rodziny, jacy jej zostali? Czemu nadal
oszukuje siebie, że coś z nich razem będzie?
Łza spłynęła po jej policzku. Była wściekła.
-Nie łudź się, że kiedykolwiek będę twoja. Nie będę nikogo oszukiwać, tym bardziej siebie.
Tobie również radzę- powiedziała najspokojniej, jak w tym momencie umiała.
Rochit odpowiedział milczeniem. Splótł ręce. Chciał coś jeszcze powiedzieć. Zastanawiał się,
czy zignorować to, co Monika przed chwilą powiedziała, czy ciągnąć ten temat dalej.
-Wiem, że jest ci ciężko. Przepraszam, że tak wyszło. Chciałem to inaczej rozegrać –
powiedział ostrożnie.
-Dobrze powiedziałeś „rozegrać”- stwierdziła Monika- Oboje gramy, każdy w swoją grę. Nie
wiem, czy najlepsze będzie określenie zabawy w kotka i myszkę… Bo ja cię przecież nie
uwodzę w żaden sposób i nie mam zamiaru dać się złapać. Prędzej wolę umrzeć.
Rochit zacisnął pięści. Nie to chciał usłyszeć po ich wczorajszej rozmowie.
-Co mam zrobić, żeby to zmienić?- zapytał bezradnie.
-Odpuścić. Przestać oszukiwać. Uwolnić mnie.
„Nie mogę cię uwolnić!”- pomyślał desperacko chłopak. „Nie chcę cię stracić”.
Oboje już się nie odezwali. Rochit posiedział jeszcze chwilę, szukając słów, jednak doszedł do
wniosku, całkiem słusznie, że w tej chwili już nic nimi nie osiągnie. Musi czekać. Po prostu
czekać.
Monika z ulgą usłyszała, jak chłopak wstał i wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Znów
może być sama. Nie chciała z nikim rozmawiać.
Żałowała, że tak się rozwinęła sytuacja. Chciała się przyjrzeć tej Ashley, jak wygląda, jak się
zachowuje, jaka jest. Nawiązać chociaż kontakt wzrokowy. Dziś jednak do tego już nie
dojdzie. Nie wyjdzie z pokoju, mimo że ochroniarze już jej nie pilnują. Może wychodzić
najdalej na plac wokół pałacu. Mogłaby się zatem dołączyć do przechadzających się po
ogrodzie. Nie miała jednak śmiałości ani ochoty. Może jutro uda jej się pogadać z Neną, jak
wyglądają relacje między Rochitem a Ashley. I tak nie uda jej się rozkochać ich w sobie w
jeden dzień, tym bardziej, że on jest zakochany w niej na zabój i najpierw musi go od siebie
odkochać.
Monika westchnęła. Nie ma już sił. Ile by dała, żeby znaleźć się w swoim własnym pokoju, z
lampką wina, by się zrelaksować z dala od kłopotów.