Snow White 13, 14, 15
15
Na drugi dzień obudziła ją służąca. Zaprosiła na śniadanie w rodzinnym gronie.
Monika nie była zadowolona. Po pierwsze dlatego, że ją obudziła, a po drugie nie miała
ochoty znów być punktem obserwacyjnym prawie dziesięciu par oczu.
Westchnęła ciężko.
Musiała się pojawić przy tym stole. Musiała się w końcu przyjrzeć Ashley i wypytać Nenę o
wczorajszy dzień, czy Rochit rozmawiał w ogóle z Ashley.
Po dziesięciu minutach leżenia, zdecydowała się wstać. Wcale się nie śpiesząc, poszła do
toalety, przyczesała rozczochrane włosy, następnie udała się do garderoby i wybrała jakiś w
miarę dziwaczny out fit, żeby pokazać, że dalej nie pogodziła się z niewolą. Nieśpiesznie, w
towarzystwie ochroniarzy, zeszła na parter, gdzie znajdowała się ogromna jadalnia. Weszła
do jadalni, zamykając z trzaskiem drzwi. Miała gdzieś, co sobie wszyscy o niej myślą. Zajęła
miejsce przy Nenie i tak jak dnia poprzedniego, bez ceregieli nałożyła sobie jedzenie na
talerz. Nie chciała się odzywać, jednak zmusiła się do tego. Musiała jakoś przecież pokazać,
że chce zdobyć ich zaufanie.
-Co robiliście wczoraj?- skierowała pytanie do Neny.
Nena spojrzała na nią zaskoczona, że ta się odezwała przy wszystkich jakby nigdy nic. Szybko
jednak się zreflektowała i odpowiedziała na pytanie.
- Po obiedzie spacerowaliśmy po ogrodzie a potem poszliśmy na miasto. Ashley z rodzicami
bardzo chciała zobaczyć najsłynniejsze zabytki. Wróciliśmy późnym wieczorem. Szkoda, że
cię nie było z nami- słychać było ż