Siedem ogrodów - antologia miłości niechcianej
Przytaknąłem.
– A jak twoja wczorajsza randka? Chyba coś nie wypaliło, bo patrzycie na siebie jak pająki przez szybę.
– Do dupy – przyznałem. – Jak małolat dałem się sprowokować, wszystko poszło nie tak, jak powinno.
Musiałem przerwać, bo podszedł do nas Rafał. Przywitał się z Markiem, zamienili dwa słowa i zaraz wpadli na jakiś wspólny temat. Błyskawicznie złapali kontakt. Byli w podobnym wieku. Spojrzałem na Weronikę. Akurat patrzyła w moją stronę. Nie bardzo wiedziałem jak mam się zachować. Niepewnie machnąłem jej ręką. Odpowiedziała skinieniem głowy i wolno skierowała się w stronę domu.
– Te, coś się tak zagapił? – szturchnął mnie brutalnie Marek. – Idziesz z nami?
– Co? Gdzie? – wypadłem z rozmowy i nie wiedziałem, o czym mówili.
– Na piwo, dzisiaj wieczorem. Jest taka fajna knajpka w centrum – wyjaśnił mi Rafał.
Spodobał mi się ten pomysł i ochoczo na niego przystałem. Marek wymienił się numerami telefonów z Rawiczem i pożegnał się z nami.
Rafał stał obok mnie bez słowa przez dłuższą chwile, po czym wypalił niespodziewanie.
– Spotkałeś się wczoraj z moją siostrą?
Zerknąłem na niego i skinąłem głową. Nie chciałem wdawać się z nim w dyskusję na ten temat. Na jego twarzy malował się zacięty grymas. Podał mi potrzebny klucz i oparł się o maskę.
– Wróciła wściekła – oznajmił.
– Uwierz mi, że ja też nie w różowych obłoczkach – sarknąłem.
– Różnica pokoleń i poglądów nie do przeskoczenia.
– Ja tam nie wiem, ale ostatnio jest jakaś dziwna.
– Może ma okres – burknąłem niezbyt miło.
Wspomnienie wczorajszego popołudnia boleśnie mnie uwierało. Szarpało i odzierało moje motylki ze skrzydełek, po malutkim kawałeczku.