Ruskie przyszli! (cz.1/2)
– Zgaduję. Jak nie Marsjanie, to pewnie Apacze z Winnetou na czele. Nie oskalpowali cię?
– Gadaj wreszcie – zniecierpliwił się inny z kolegów.
– No dobra. Widziałem... rosyjskich żołnierzy.
– Nie byłeś czasem na wojennym filmie? - na tę kpiącą odzywkę kolegi pozostali wybuchnęli śmiechem.
– Nie wierzycie?! Wiedziałem. To idźcie sami zobaczyć.
– Głupich szukasz?
– Nie chcecie, to nie idźcie. I tak nie przejdziecie nad jezioro.
Koledzy spoglądali dalej na mnie podejrzliwie, ale już z widoczną niepewnością – kłamię, czy nie kłamię?
– Jeżeli chcesz nas w konia zrobić... – Jędrek zaakcentował wyraźną groźbę w głosie.
– Powiedziałem, nie chcecie, to nie wierzcie.
Widziałem po ich twarzach, że ciągle podejrzewali mnie o próbę zażartowania z nich. Oni pobiegną, a ja będę się zaśmiewał z ich łatwowierności.
Jednak rozbudzona już ciekawość zwyciężyła. Spojrzeli na siebie, kiwnęli potakująco głowami i pobiegli. Tylko jeden na odchodne jeszcze krzyknął – Jeżeli to blaga, to ci z dupy nogi powyrywamy!
Wzruszyłem ramionami. Swoje widziałem i wiedziałem. Byłem spokojny o swoje nogi. Zająłem się swoimi sprawami.
Nie minęła nawet godzina, kiedy wrócili. Już z daleka widziałem, że podekscytowani dyskutują między sobą, gestykulując rękoma jak skrzydłami wiatraka. Odczekałem spokojnie, aż podeszli i kpiąco stwierdziłem: