Rosalie Moore 2.
***
Nie ma Cię już w moim życiu, ale moje serce nadal reaguje na Twoje imię w sposób niewytłumaczalny. Jesteś w moich myślach, sercu i pod powiekami. Kocham Cię i nienawidzę. Jestem na Ciebie naprawdę wściekła, tęsknię niemiłosiernie, mam ochotę uderzyć Cię w Twoją śliczną buzię i przytulić jak najmocniej.
Czy to nie dziwne, Kochanie?
Chcę o Tobie zapomnieć. Im bardziej tego pragnę, tym częściej o Tobie myślę. Wydaję mi się, że to właśnie miłość. Widzę Twoją twarz w twarzach wszystkich ludzi na ulicy. Codziennie mam nadzieję, że postanowisz mnie odwiedzić. Że pewnego dnia zadzwonisz do drzwi mojego domu, a ja, nieuczesana i niemalowana otworzę je i zamknę. A potem znów otworzę, a Ty nadal tam będziesz. Z cudownym uśmiechem na ustach, ramionami i sercem otwartymi na oścież. Tylko dla mnie. Czasami, gdy zaczynam myśleć o Tobie, zastanawiam się co robisz. I wtedy zdaję sobie sprawę, że nienawidzę – szczerze nienawidzę ludzi, którymi się otaczasz. Nie należysz do mnie, możesz robić co zechcesz i cieszyć się wolnością. Ale egoistyczna ja pragnę Twoich łez, cierpienia i tęsknoty za mną. To samolubne.. i takie nieludzkie, że cieszyłabym się z Twojego bólu. Powinnam być szczęśliwa, że może masz kogoś bliskiego – przecież Ci tego życzyłam. Mam ochotę nakrzyczeć na Ciebie za brak walki o nasze uczucie. Teraz jestem taka osamotniona. Jest przy mnie osoba, której na mnie zależy. Ale przecież nikogo nie pokocham miłością tak wielką, jak Ciebie.
Nikogo. Nigdy.
Mój Ukochany Przyjacielu.
***
Serce biło jej niesamowicie szybko. W głowie pojawiały się coraz to inne obrazy. Michael, Michael, Michael.. Pragnęła wyzbyć się wspomnień. Jednak one samoistnie wracały. Niechciane stawały się natarczywe. Co więcej.. to właśnie te szczęśliwe wywoływały największy płacz. „Piękna Rosalie” – szumiało w głowie. Kolana miękły jej za każdym razem, kiedy M. wypowiadał te słowa. Chwile wspólnie spędzone były niezapomniane. Nie można zamknąć oczu na wspomnienia.
Dłonią gładziła szary policzek, przypominając sobie wyraz jego oczu, kiedy okazywała mu czułość. Oczy płonące bezgranicznym zaufaniem, dobrem oraz uwielbieniem. Wciąż załzawione, pełne uroku i ciepła.
Jego dłonie, otulające ramiona, w których czuła się najszczęśliwsza. Mimo, że tak bardzo tego nie chciała, tak mocno od tego uciekała – tęskniła. Tęskniła niemiłosiernie. Uczucie to było tak bardzo bolesne, że momentami miała ochotę krzyczeć. Jego brak był torturą. Była nią świadomość, że M. nie ma prawa istnieć w jej życiu. Tak samo jak ona - w jego.
Bardzo starannie, centymetr po centymetrze wycinała jego sylwetkę z pierwszej strony gazety. Jakby tym czynem mogła zabrać go od kobiety, która trzymała go za rękę. Jakby mogła zabrać go tylko dla siebie. Jak skarb. Skarb, który miała ochotę ukryć przed całym światem.
Odłożyła nożyczki i położyła przed sobą fragment zdjęcia. Przez dłuższą chwilę przypatrywała się mu w milczeniu. A potem zaczęła cicho płakać. Spojrzała po raz ostatni, ucałowała szare usta i zgniotła zdjęcie w drobnych dłoniach.
16. Mężczyzna pochylił się nad leżącą Rosalie i pocałował jej nieruchome usta.
Siedział na niewygodnym, drewnianym krześle tuż przy szpitalnym łóżku. Mimo zmęczenia nie mógł zmrużyć oczu. Mocno splecione palce i niespokojny oddech zdradzały strach. Strach, że może stracić wszystko to, co trzyma go na świecie. Jego wzrok spoczął na wbitej w jej skórę kroplówce. Zacisnął zęby nie mogąc znieść myśli o jakimkolwiek, nawet najmniejszym bólu, który spotkał Rosalie.
- Jesteś taka delikatna – powiedział po cichu. Dotknął bladego czoła, potem przesunął dłonią po złotych pofalowanych włosach rozlanych na poduszce.