Rosalie Moore 2.
Udaję radość, której we mnie nie ma, ukrywam smutek, żeby nie martwić tych, którzy mnie kochają i troszczą się o mnie.
Nie mógł być jednak obojętny na jej płacz. Kochał ją miłością bezgraniczną. Powoli zbliżył się do niej i przytulił się do jej pleców. Rosalie nawet nie drgnęła.
- Kochanie – szepnął – nie mogę patrzeć na twoje łzy, na twoje smutne oczy.
Westchnęła.
- Ty mnie nigdy nie zostawisz, prawda Jacob?
- Nigdy. Mam nadzieję, że ty mnie również. – odpowiedział. Rosalie nabrała powietrza. Po tych słowach coś w niej pękło. Ucałowała umięśnione ramię chłopaka i ruszyła do sypialni.
Jacob mocno się do niej przytulił. Rose zamknęła oczy. Była w jego ramionach. W najbezpieczniejszym miejscu na ziemi.
- Kocham cię.
- Ja ciebie bardziej, moja Rosalie.
15. ...pragnę Twoich łez, cierpienia i tęsknoty za mną.
Oparty plecami o drwi obserwował ją w milczeniu. Siedziała wyprostowana przed dużym lustrem. Splecione dłonie trzymała na kolanach. Złote loki opadały na jej ramiona, które okryte były wrzosowym sweterkiem. Powolnym ruchem odwróciła głowę w stronę Jacoba. Jej oczy, okolone długimi rzęsami, błyszczały.
- Wierzysz w Anioły? – z jej ust wydobył się lekko zachrypnięty głos.
Jacob zmrużył oczy, jakby w zastanowieniu i włożył ręce do kieszeni. Uśmiechnął się i przytaknął.
- A jak wygląda twój Anioł?
Chłopak wolnym krokiem zbliżył się do niej i ucałował czubek jej głowy.
- Spójrz w lustro, a go zobaczysz.
- Uważaj na siebie, Jacob – powiedziała. Położył rękę na jej brzuchu. Przelotnie pocałował jej malinowe usta i wyszedł, pozostawiając ją samą, wpatrzoną we własne odbicie.
***
- Rosalie, nie płacz..
- Nie płaczę – szybkim ruchem zwinęła leżącą na stole gazetę i odsunęła ją na bok.
- Tęsknisz za nim?
- Nie.
- Tęsknisz.. Przecież go kochasz.
- Nieprawda – wyszeptała Rosalie. Znów była bliska łez.
- Zadzwoń do niego.
- Jenny, proszę.. Nie chcę do niego dzwonić.
Dziewczyna westchnęła. Rose rozpłakała się niczym małe, bezradne dziecko. Była taka niedojrzała. Nie potrafiła żyć jeszcze w świecie dorosłych. Kierowała się sercem i to było jej słabością.
- Weź się w garść, dziewczyno. Odejdź od Jacoba.
- Nie! – krzyknęła, ale zaraz dodała spokojniej – Nie mogę. Nie chcę, aby był nieszczęśliwy.
- Ty jesteś. Myślisz, że tego nie widać? Niespodzianka, Rosalie. Widać. W twoich oczach jest wszystko.
- Dzięki za odwiedziny, Jenny – powiedziała sucho Rose, dając siostrze do zrozumienia, że powinna sobie pójść.
Cisza ogarnęła mieszkanie. Mrok rozjaśniała tylko zapachowa świeczka na stole. Rosalie patrzyła tępo przed siebie, jakby rozkoszując się chwilą spokoju. Wyciągnęła rękę w kierunku leżącego przed nią papieru. Drżącymi dłońmi otworzyła gazetę. Duże czarno białe zdjęcie przyprawiło ją o zawrót głowy i gorące dreszcze. Ciemne oczy M. patrzyły na nią, a jego usta uśmiechały się delikatnie. Widząc je, Rosalie, mechanicznie odtworzyła w myślach Michaelowy śmiech.
Następnie, z pogardą i żalem w oczach, zerknęła na dziewczynę stojącą obok. Długie palce M. splatały się z jej. Westchnęła smutno.