Rosalie Moore 1.
- Nie płacz, Rosalie – szepnął Jacob w jej spierzchnięte usta i uśmiechnął się pokrzepiająco widząc czające się w kącikach jej oczy łzy – Wrócę najszybciej jak będę mógł.
Czy wiatr ma swój kolor? Czyimi dłońmi wplata się ciasno we włosy? Czyje są ramiona mocno obejmujące ciało? Ramiona, które odczuwa się tak bardzo intensywnie? Do kogo należy wyraźny oddech na szyi?
- Przemokłaś – to były pierwsze słowa, które usłyszała z jego ust tego wieczoru. Spragniona obecności przylgnęła do Michaelowego ciała. Chłonęła jego ciepło, jego bezgraniczną miłość, jego delikatność i czułość.
- Michael. Weź moje serce w dłonie i schowaj przed światem. Chcę byś tylko Ty mógł w nim gościć.
Chłopak otoczył ramionami jej kruche ciało i ułożył je na wielkim łóżku. Dotknął mokrego policzka. Był pewien, że w drodze płakała, a owa myśl była dla niego jedną z najgorszych tortur. Jego Ukochana była nieszczęśliwa.
- Przyniosę ci ręcznik, Rosalie – powiedział zdając sobie sprawę, że z włosów dziewczyny kapią krople deszczu – I coś w co mogłabyś się na chwilę przebrać.
Musnął jej zmęczone powieki i wyszedł.
Spojrzała w ogromne lustro. Jej oczy – jeszcze niedawno pełne bólu, lęku i żalu – teraz przepełnione uwielbieniem. Koszulka, którą miała na sobie była biała i sięgała do połowy ud. Nie była szczególnie za duża. A co najważniejsze – pachniała nim.
- Czy potrzeba ci czegoś jeszcze? – spytał troskliwie Michael zabierając z jej rąk pusty kubek po herbacie.
- Jesteś ze mną. Niczego innego tak nie potrzebuję jak ciebie.
- Piękna Rosalie.. – jego szept był tak słodki. Przymknęła powieki rozkoszując się dotykiem jego warg na szyi. Gładziła dłonią jego czarne włosy. Uśmiechnęła się czując, że Michael również to robi.
- Rosalie? Zostaniesz na noc? Pościelę Ci w drugiej sypialni.
- Jacob wraca z pracy o czwartej. Poza tym nie chcę Ci robić kłopotu, Michael.
Chłopak odgarnął jej włosy z twarzy i spojrzał głęboko w oczy. Miał w sercu ogrom miłości. Było jej tyle, że nie miał pojęcia jak ją okazać. Obawiał się, że może ją skrzywdzić. Bał się, że któryś gest lub słowo ją zrani. A tego, że ukochana dziewczyna cierpi z jego winy.. tego nie dałby rady znieść. Nie mógł jednak oprzeć się jej wyblakłym z przemęczenia ustom, którym na co dzień Rosalie starała się nadać choć zarys uśmiechu. Ucałował jej wargi, a następnie począł składać lekkie pocałunki na jej piegowatych ramionach.
Leżąc w łóżku o czwartej nad ranem tuż obok Jacoba zastanawiała się jak można być tak bardzo uzależnionym od drugiej osoby? Bez Michaela czuła się jak na odwyku. Czuła się pusta i wypruta. Wycieńczona tęsknotą.
Zamknęła oczy i pomyślała, że chciałaby zniknąć i znaleźć się przy Nim. By czuć Go obok. Móc patrzeć w Jego oczy, rozkoszować się obejmującymi ramionami i przyjemnym zapachem.
Pod powiekami mam Twoją twarz. Uśmiechasz się do mnie najpiękniej. Wiem, że znikniesz zaraz, gdy otworzę oczy. A wówczas ja będę tęsknić i czekać wiele godzin, które będą wydawały się wiecznością.
Michael.
8. Jak to możliwe, że tak drobne ciało skrywa tak wielkie serce?
W niewielkim pokoju panował mrok. Zasłonięte zasłony nie przepuszczały promieni zachodzącego słońca. Jedynie mała lampka stojąca na biurku dawała odrobinę światła.
Michael siedział na skórzanej kanapie. Splecione dłonie trzymał przy ustach, z których o jakiś czas wydobywało się delikatne westchnięcie. Z uwagą obserwował stojącą przed nim kobiecą postać, która uporczywie unikała jego spojrzenia.