Rosalie Moore 1.
- Jacob, jadę do Jenny – powiedziała jednym tchem i czekała na reakcję chłopaka.
- Kim jest Michael? – zapytał bezpośrednio.
- Jest moim znajomym – odpowiedziała Rosalie spokojnie.
- Znajomy nie parzyłby na ciebie takim wzrokiem.
- Jakim, Jacob? Przesadzasz – ucięła stanowczo, jednak całe jej wnętrze dygotało – Wyprowadzam się stąd na jakiś czas.
- Rób co chcesz – usłyszała w odpowiedzi. Jacob wstał od stołu głośno szurając krzesłem. Rosalie podeszła do niego, położyła dłoń na jego ostrym policzku i zbliżyła swoją twarz mając zamiar ucałować na pożegnanie jego usta. Chłopak zabrał jednak jej rękę. Wówczas Rosalie chwyciła walizkę oraz czerwoną parasolkę i opuściła dom. Jacob głośno uderzył pięścią w kuchenny stół.
9. Zabiorę cię dokąd zechcesz.
Pukanie do drzwi stawało się coraz bardziej uciążliwe. Nawet puchowa poduszka przyciśnięta do twarzy nie stłumiła nieznośnego odgłosu. Blondwłosa dziewczyna z ogromnym niezadowoleniem podniosła się z łóżka, podeszła do drzwi, przekręciła klucz i wróciła na miejsce.
Z zamkniętymi powiekami nasłuchiwała delikatnych kroków – od razu poznała, że należą one do siostry. Jenny zawsze poruszała się z pełną gracją i niesamowitą lekkością. Rosalie usłyszała dźwięk odsłanianych zasłon, a przez jej powieki zaczęło przebijać się mocne światło słońca. Otworzyła oczy i ze zrezygnowaniem usiadła na łóżku. Jenny, nie odzywając się słowem, otworzyła granatową walizkę i wyszukała w niej elegancką sukienkę, po czym zajęła miejsce tuż obok swojej siostry.
- Już po południu, Rosalie – powiedziała i uchwyciła ramię dziewczyny. Przesunęła dłonią po bladej skórze, a następnie uchwyciła kosmyk długich blond włosów. Uśmiechnęła się do siebie. – Pozwól Rose, że cię uczeszę. Dobrze?
- Jeśli masz ochotę – mruknęła Rosalie.
- Dziś na obiedzie będziemy mieli bardzo ważnych gości. Chcę, żebyś włożyła tamtą sukienkę.
Rosalie westchnęła i patrząc na siostrę, przytaknęła.
Długie loki spoczywające na prawym ramieniu mieniły się różnymi odcieniami złota. Sukienka w kolorze mięty idealnie dopasowana była do jej drobnej figury. Rosalie powolnym krokiem ruszyła w stronę wystawnego salonu, w którym unosił się zapach świeżych kwiatów.
- Pięknie wyglądasz, Rosalie – usłyszała głos ojca. Uśmiechnęła się do niego słabo i zajęła miejsce przy stole. Chwilę później zabrzmiał dzwonek do drzwi. Rosalie wychyliła się, by zobaczyć kim są owi ważni goście, o których słyszała od Jenny. Postanowiła pójść ich powitać tak, jak na dobrą córkę przystało.
Z bardzo wymuszonym uśmiechem przywitała się ze znajomymi swych rodziców i odwróciła głowę w kierunku swojej siostry, której towarzystwa dotrzymywał mężczyzna w popielatym garniturze.
W chwili, gdy z jej ust wydobyło się ciche „Dzień dobry”, a zaraz po tym ujrzała piękną, tak doskonale znaną twarz młodzieńca, poczuła gorąco, które ogarnęło policzki, szyję oraz spłynęło na szybko bijące serce.
- Miło cię widzieć – głos Michaela wydawał się być bardzo odległy. Kiedy chłopak ujął jej drobną dłoń i złożył na niej subtelny pocałunek, Rosalie nabrała powietrza i na dłuższą chwilę przestała oddychać. Wyraz jego oczu, czuły i jakże mocno wyrażający tęsknotę, wbił się w jej błękitne tęczówki.
Czując na sobie wzrok Michaela, Rosalie uporczywie wpatrywała się w pusty, ładnie ozdobiony talerz. Nie była w stanie nic przełknąć.