Restaurator 10

Autor: klaudiuszlabaj
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Buźka powoli wszedł do celi jakby wchodził tu po raz pierwszy. Usiadł ostrożnie i złożył ręce jak do modlitwy opierając ręce na kolanach. Wbił wzrok w środek celi. Wyglądał jakby miał stąd lada moment wyjść. Sąsiednia prycz zgrzytnęła od obracającego się na niej więźnia. Otworzył zaspane oczy przetarł je pięścią, zamrugał kilka razy i zaczął się przyglądać sąsiadowi z nieukrywaną ciekawością.

- Buźka! Co ci się tak gęba szczerzy? Dostałeś w paczce wytrych?

Odpowiedział łagodnie, bez złośliwości i pychy ale pełen dumy:

- Będę ojcem

Pytający przez chwilę wybałuszył źrenice po czym je zmrużył. Podrapał się po brzuchu, naciągnął ten swój brudny podkoszulek na wystający brzuch i odwrócił się powrotem do ściany. Kiedy łóżko przestało skrzypieć od ściany odbiły się słowa skierowane do Dawida

- Przestaniesz się tak śmiać jak przyjdzie ci zmieniać pieluchy

- Szczerze? Nie mogę się doczekać.

- No to już jesteś lepszym ojcem ode mnie. Gratuluję! Chociaż uważam, że masz przesrane – sąsiad ziewnął i zasnął.

***

 

- Przytul mnie jeszcze mocniej.
- A co? Chcesz żebym cię udusił.
- Tak! Po takim czymś umarłabym szczęśliwa.
- Kurcze, nawet nie mów tak w żartach! To nie jest w ogóle śmieszne. Maiłbym wyrzuty sumienia do końca życia, gdyby coś ci się stało z mojego powodu. Nigdy! Mówię ci! Nigdy więcej w życiu nie byłbym szczęśliwy. Oszalałbym bez ciebie.
- Ty nawet mówisz jak mój ojciec. Za dużo razem spędzacie czasu. Nie dość, że twoja zupa smakuje tak samo jak jego to na dodatek zaczynasz przejmować jego gesty i słowa. Jesteś z nim bliżej niż ja.
- Co nie znaczy, że urwał by mi łba gdyby się dowiedział co przed chwilą robiliśmy!
- Ej tam! Trochę by pokrzyczał, kilka dni patrzył by na ciebie spod byka, ale wybaczyłby. Znam go.
- Tak? To zgodziłby się gdybym poprosił cię o rękę?
- Za kilka dni nie będę potrzebować jego zgody! Zaraz! To zabrzmiało jakbyś mówił poważnie! Zdajesz sobie sprawę, że małżeństwo z założenia powinno być, na dobre i złe, trwać do końca życia. To bardzo poważne oświadczenie. 
- A dlaczego miałbym żartować? Wiesz, że nie mam poczucia humoru. A ja kocham cię naprawdę!

 

***

 

Doktor odłożył skrwawioną dratwę i nić na tacę tuż obok brudnego skalpela. Pociągnął przedłużkę szlafu i zaczął spłukiwać resztki krwi z medycznego stołu. Strużka ciekła do ścieku tak długo aż jej czerwony kolor zanikł pozostawiając tylko przeźroczystość czystej wody. Zakręcił dopływ i zawiesił spust nad głową, tacę z narzędziami wrzucił do zlewu, hałasem metalowego werbla, burząc grobowy spokój w szpitalnym prosektorium, ściągnął gumowe rękawiczki, nacisnął stopą sprzęgło kosza na śmieci unosząc wieko, z obrzydzeniem wyrzucił nie tylko zurzytą, jednorazową odzież ochronną ale i nieprzyjemne myśli. W każdym razie próbował je wyrzucić. Zmęczony oparł się o stół i spojrzał niechętnie na swe dzieło. Klatka piersiowa i jama brzuszna młodziutkiej dziewczyny została na powrót zamknięta, była gotowa do pochówku. ''Żegnaj piękna dziewczyno. Słońce już cię nie ogrzeje'' pomyślał przykrywając ją białym prześcieradłem. Sekcja zwłok zakończona. Pozostały już tylko dokumenty do wypełnienia, zwykła biurokratyczna formalność.



Usiadł za biórkiem i włączył dyktafon odtwarzając swe komentarze z ostatnich dwóch godzin. Nie musiał tego robić, bo pamiętał dokładnie co znalazł. Mimo tego słuchał swego zmienionego przez mikrofon głosu aby nie czuć się samotnie między nieruchomymi ciałami obcych ludzi. Nigdy nie czuł strachu, tylko przygnębienie. Zwłaszcza w takich przypadkach.
Poprawiał sobie humor komentując swe własne uwagi dobiegające z małego głośnika: ''Co ty nie powiesz?'', ''jesteś pewien?'', ''pewnie znowu za dużo wypiłeś i bredzisz''. Właśnie! Teraz już nie zaszkodzi. Sięgnął do najgłębszej szuflady biurka i wyciągnął butelkę koniaku, nalał do miarki labolatoryjnej na dwa łyki i wypił wszystko naraz. Nalał ponownie i z trudem powstrzymał się przed ponownym opróżnieniem karafki. Odstawił alkohol i przysunął folmularz wyniku sekcji zwłok. ''do tego potrzebna mi będzie duża ilość alkoholu aby wrócić do domu i spokojnie zjeść kolację'' pomyślał zatrzymując długopis w powietrzu po wpisaniu daty i nazwiskia denatki.
- Jeszcze tu siedzisz? - usłyszał głos przyjaciela zza pleców.
- Czekam na ciebie, aż wreszcie zmądrzejesz i wreszcie się ze mną napijesz. Słyszałem co się stało. Jak się czujesz?
Komisarz wszedł do środka i usiadł obok doktora z miną studenta, który oblał właśnie trzeci egzamin. Rozluźnił krawat i podstawił pustą miarkę obok pełnej miarki doktora. Szuflada oddała zawartość i obie karafki stały się takie same. Pełne.
- Złożyłem rezygnację. 
- Nareszcie! Nigdy nie rozumiałem jak wytrzymałeś na trzeźwo w tym burdelu. To co? Zabierasz wreszcie żonę na upragniony rejs do ciepłych krajów?
- Chyba jesteśmy już na to za starzy. Ona bardziej ceni serial w telewizji niż spacer ze mną. Szkoda pieniędzy na oglądanie kablówki w ciepłych krajach.
- Jakby to skomentować...? Napijemy się?
- Dawaj!
Wypili razem do dna i odstawili prowizoryczne szklanki na biórko, gdzie pozostały mokre plamy odbite od dna mokrego szkła. Komisarz zerknął do tyłu na przykryte zwłoki, od razu zerknął na nazwisko wypisane na formularzu.
- Pewnie zaraz przywiozą jej ojca. To dobrze rodzice nie powinni chować swych dzieci. To wbrew wszystkiemu co logiczne i dobre. To zaprzeczenie istoty życia.
- Właśnie. Na jego miejscu też wolałbym już nic nie wiedzieć.
- O co ci chodzi?
- Była w ciąży.
- Przed...?!
- Była w pierwszym miesiącu.
Komisarz sięgnął pamięcią wstecz i przypomniał sobie zdjęcie w restauracji. Restaurator, jego córka i ten chłopak. Razem uśmiechnięci i szczęśliwi. Zrozumiał.
- Boże... Czy on wie? – zapytał pustą przestrzeń przed własnym nosem.
- Kto?
Komisarz wstał i wyszedł pośpiesznie, zatrzymując się w drzwiach.
- Została tylko jej matka. Czy ona musi wiedzieć?
- Jeżeli pytasz mnie jako emeryt a nie glina, to odpowiadam nie.
Komisarz znikł a doktor zmiął wypełniony formularz i wyrzucił go do kosza. Zaczął wypełniać nowy, lżejszy o jedno zdanie. Skończył, sięgnął ponownie po szklankę i przełknął ostatnią porcję goryczy tego dnia.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
klaudiuszlabaj
Użytkownik - klaudiuszlabaj

O sobie samym: Kim jestem? Ojcem pięcioletniej Weroniki, pisarzem, robotnikiem, kucharzem, melomanem, kinomanem, samotnikiem, rowerzystą, pasażerem autobusu 672 Wesoła-Katowice. W skrócie ale prawdziwie.
Ostatnio widziany: 2013-06-19 08:52:35