Restaurator 10
ieczór, zresetować mózg aby jutro być gotowym na pochłonięcie następnej dawki życiowych problemów. Daria nie zdążyła mu podziękować ale pomyślała, że odwdzięczy mu się solidnym napiwkiem, właśnie za ten niewymuszony szczery uśmiech.
- Nie. Mój ojciec taki nie jest. Nie jest zły ani na ciebie ani na mnie. Pewnie teraz siedzi nad kubkiem herbaty i zastanawia się co zrobił źle i jak to naprawić. Właściwie to ja na nim się wyżyłam. Wyszły na wierzch stare sprawy rodzinne. Wiesz... takie o których w rodzinie starają się nie rozmawiać aż przyjdzie chwila słabości i cała gorycz wypływa na powierzchnię i niszczy ten pozorny spokój.
- No! Mam wiele takich spraw. Żadnej z nich nie ruszyłam. Są jak niewypały zagrzebane w ziemi. Okropnie niebezpieczne. Strach postawić jeden mały krok.
- A przecież trzeba coś na tym gruncie zbudować. Trudno postawić coś trwałego bez fundamentów. Te niewypały trzeba usunąć inaczej cokolwiek postawisz, zniszczysz to.
- Hm. Mówisz jak twój tata.
- Krew z jego krwi. Jestem... jego, więcej niż w połowie.
- Mówisz tak bo po prostu tak powinno być czy go naprawdę kochasz?
Daria nie odpowiedziała, zamoczyła usta w soku upijając dokładnie tyle co koliber spijający nektar z kwiatu, prawie nic. Odwróciła głowę do tyłu i poczekała aż łza spłynie po policzku na sam dół i wsiąknie w kołnierzyk koszulki. Monika przyglądała jej się szczęśliwa, widząc w jej wzruszeniu odpowied