Rękopis
Wspominałem już, że tym razem usiadłem tuż obok lustrzanej ściany restauracji. Gdy
więc czas oczekiwania na zapowiedziane kulinarne wspaniałości nieco mi się dłużył, zacząłem wiercić się na krześle, wściubiając nos tam i siam, próbując zbierać, czego nie zasiałem.
W pewnym momencie, przybliżywszy oczy do szklanej tafli, dostrzegłem ze zdumie-
niem wewnątrz, drugą, pogrążoną w mroku część sali restauracyjnej, o której dotychczas nie wie-
działem. Tak więc miałem do czynienia ze szklaną ścianką działową, a nie lustrem, w przeciwnym razie nie mółbym przecież wewnątrz niczego dojrzeć.
Stały tam takie same stoliki jak ten przy którym zajmowałem miejsce. Przy jednym
z nich ktoś siedział. Był odwrócony tyłem do mnie, tak że nie mogłem dojrzeć twarzy i patrzył
gdzieś nieco w bok przed siebie.
Był to człowiek niewielkiego wzrostu i niepozornej postury, jego duża glowa z lekko
odstającymi uszami, wyrastała prawie bez szyi, prosto z pleców – a może tylko chował ją
w ramiona.?
Na szczęście nie zauważył mnie, a ja postanowiłem być ostrożny, zerkając raz po raz
w stronę kuchni, skąd w każdej chwili mógł się pojawić mój gospodarz.
Zastanawiałem się , kim może być tajemniczy gość? Dlaczego jest sam po tamtej stronie fałszywego lustra? Czyżby ktoś chciał go przede mną ukryć? Czy to on był sprawcą nocnych hałasów i czy mieszkał obok mojego pokoju?
Być może wszystko miało się kiedyś wyjaśnić .ź. Na razie jednak musiałem uzbroić się
w cierpliwość.
Podano salama da sugo - wyglądało to na rodzaj kiełbasy. Pikantne, bardzo korzenne i nieco kwaskowate w smaku, ciężkie i zawiesiste, bardziej chłopskie niż książęce, pożywne jadło,
rzeczywiście niewątpliwie sposobiące do fizycznego wysiłku, ale chyba dopiero w następnych dniach po bohaterskim pokonaniu całej zawartości cynowej misy i pojawiających się na horyzoncie
objawów niestrawności.
Jednak specjalny napitek ziołowy i dostateczna ilość Barolo usposobiły mnie pogodniej do świata, ułatwiając znacznie podjęcie śledztwa.
-
-
Nie mówił mi pan wcale o istnieniu ukrytej za lustrzanym przepierzeniem drugiej części sali – spróbowałem zaskoczyć karczmarza.
-
Nie dając się zbić z tropu, odpowiedział, że przecież to nic nadzwyczajnego. Teraz,