RĘKAWICZKI RITY
- Nanna, przyjechałem tu dla ciebie. Znam cię z opowieści Asgera, fotografii, filmów. Nie jesteś dla mnie obcą osobą. Patrzę na ciebie już prawie dobę. Bardzo chciałem cię poznać. Może nawet bardziej niż bardzo…
Cisza zgęstniała. Nanna patrzyła na niego jakby nie rozumiała, o czym mówi. Jej zaskoczenie było tak wyraziste, że Niels próbował załagodzić natarczywość swoich słów.
- Nie zrozum mnie żle… każdy ma jakieś marzenia, a ja od pierwszej chwili, kiedy cię zobaczyłem… - Brnął dalej.
- Niels, daj spokój. Świat się jutro nie kończy! Poznałam cię wczoraj. Daj losowi szansę, poddaj się wyrokom, niczego nie przyśpieszaj! Ale mnie zaskoczyłeś! A teraz pozwól, że sobie pójdę. – powiedziała i zostawiła osłupiałego Nielsa z zachodzącym właśnie słońcem.
Wracając do domu nie mogła uwierzyć w to, co się stało przed chwilą. W ciągu kilku ostatnich dni spotkała dwóch mężczyzn. Obaj rzucili się na nią jak na zdobycz, nie pytając nawet o pozwolenie.
Postanowiła wrócić do Kopenhagi jeszcze tego samego wieczoru, ku wielkiemu zdziwieniu rodziców i Asgera.
Tuż przed ich odjazdem, Asger w milczeniu wetknął jej w rękę jakąś wizytówkę. Wsunęła ją do bocznej kieszeni torby, nawet nie czytając.
Następnego dnia, już z samego rana, zadzwoniła do Sorena. Nikt nie odebrał. Odetchnęła trochę z ulgą. Zajęła się studiowaniem sztuki etruskiej, mając nadzieję, że Soren sam się odezwie. Czekała na to, ale poczuła się urażona jego nieobecnością i brakiem usprawiedliwienia.
Minęły dwa tygodnie. Soren zniknął. Nie zniżyła się do tego, aby pojechać do jego pracowni, telefonowała jeszcze dwa lub trzy razy. Za każdym razem nikt nie odbierał. Była wściekła. Minęły dwa lata. Bardzo długie dwa lata.
To był ten wielki zakręt w jej życiu, kiedy podejmujemy decyzje na całą jego resztę. Rodzice pytali ją, jakie odniosła wrażenie poznawszy Nielsa.
Byli wyraźnie zainteresowani nim i być może związkiem z Nanną. Niels był przystojny, bogaty i zakochany w ich córce. Czegóż trzeba więcej! Podczas jednego z pobytów Nanny w domu, ojciec z matka zapytali wprost czy nie zechciałaby wyjść za Nielsa. Studia miała na ukończeniu, rodzice obiecali, że pomogą im otworzyć własną galerię… Nanna powiedziała: - Tak.
Ślub był wydarzeniem medialnym. Niels obejmował ją czule, niemal nosił na rękach. Zamieszkali w domu na Eugen Warmings, w pełnym blasku bogactwa i zbytku. Galeria powoli stawała się jedną z ważniejszych nie tylko w Danii i wszystko układałoby się modelowo, gdyby nie jedno popołudnie, kiedy Nanna zupełnie przypadkowo jechała ulicą Sortedam Dossering.
Miała czerwone światło. Stała i stukała sobie palcem na kierownicy rytm słuchanej piosenki.
Po pasach szedł Soren. Nanna poczuła skurcz, gdzieś w okolicy serca, chyba na chwile straciła świadomość. Soren przeszedł na druga stronę ulicy, szedł w stronę zaparkowanego samochodu. Nanna ruszyła i zaparkowała obok niego. Wysiadła i stała wpatrzona w równie znieruchomiałego Sorena. Podeszli do siebie blisko. Bez słów. Bez jakiegokolwiek gestu, pytania, wymówki.
Objęli się tak mocno, jakby od siły tego uścisku zależała cała ich przyszłość. Czuła jak drży jego ciało, a potem całowali się długo, zachłannie.
Nic do siebie nie mówiąc wspięli się po schodach do jego podniebnej pracowni. Soren nogą zamknął drzwi, ręce miał zajęte rozbieraniem Nanny.
Robił to systematycznie, wolno, całując każdy odsłonięty fragment jej ciała. Kiedy była już naga, przyklęknął i wtulił twarz w jej brzuch, całując ją tam, gdzie jest punkt woli. Wystarczy go dotknąć i wtedy woli nie ma, pozostaje instynkt.
Nanna stała wyprostowana, lekko rozchyliwszy nogi. Jej piersi podniosły się a twarz z przymkniętymi oczami, zaróżowiła się, usta nabrały wilgotnej czerwieni. Podniosła z ziemi Sorena i całym ciałem przywarła do jego wzniesionej męskości.