Que debemos pasar tiempo juntos. Tom II. Rozdział 39
To co działo się w jego głowie było nie do opisania. Ból rozbijał się o każdą część organizmu. Każda wybijana sekunda przez zegar, wiszący na ścianie była niewyobrażalną torturą. I ten okropny posmak w ustach, jakby miał w środku własny mocz. Światło padające zza okna raziło go. Właśnie! Widok za oknem nie przypomina jego domu. Huczna ulica, zgiełk. Gdzie on właściwie jest? Nie mógł sobie przypomnieć, co zaszło poprzedniej nocy. Czemu tu się znalazł? Jedyne, czego pragnął to wyjść stąd i znaleźć się, jak najszybciej w barze. Tam mógł zaspokoić palące go pragnienie.
- Czy powie mi ktoś, co ja tu robię?! – wykrzyczał. Po chwili zobaczył tutejszego komendanta policji. Podszedł do niego i powiedział.
- Oczywiście, że ci wszystko wytłumaczę. Wczoraj zdemolowałeś swój dom, pobiłeś dwie siostry z czego jedna znalazła się w szpitalu. Mało? Byłeś pijany, więc najpierw przywieźliśmy cię tutaj.
- Co ty chrzanisz! Przecież nie skrzywdziłbym swoich sióstr! – odciął się gniewnie.
- Nie chcieć nie znaczy nie mogłeś tego zrobić – odparł oficer.
- Wypuść mnie stąd natychmiast! – zażądał skacowany mężczyzna.
- Niedługo to zrobię, ale najpierw pójdziemy do mnie do biura. Pora na przesłuchanie.
- O czym ty mówisz?! Do cholery przecież wiesz, że nic nie pamiętam!
To był jakiś sen w dodatku bardzo zły. Czy on rzeczywiście mógł coś zrobić siostrom? Nie to nie możliwe. Potrafi się przecież kontrolować.
Policjant wyciągnął stos kluczy. Największym z nich otworzył celę, po czym zaprowadził mężczyznę do swojego miejsca pracy.
- A więc – zaczął. – O godzinie dwudziestej pierwszej pokłóciłeś się ze swoją siostrą Inez, czyż tak?
- Nie wiem. Może – powiedział zrezygnowany. – Dasz mi coś do picia? – dodał po chwili.
- Woda może być?
- Skoro nie masz nic innego. – Kiedy otrzymał szklankę z przezroczystą cieczą, wypił ją jednym tchem, po czym usłyszał.
- Zacząłeś ją dusić, a obecną w kuchni siostrę odepchnąłeś tak, że uderzyła głową o róg szafki i tracąc przytomność wylądowała na podłodze. Tak było?
- Skąd mam pamiętać. Nie wiem, czy zauważyłeś byłem pijany! Nie mogłem jej tego zrobić. Nie Basi.
- A jednak. Podpisz to.
- Niczego nie podpiszę, bo nie pamiętam, czy tak było! – krzyknął, zdenerwowany i podszedł do okna. Śnieg pokrywał drzewa. Ludzie ostrożnie szli chodnikiem, pokrytym warstwą lodu. A on? Był nieobecny. Jeśli tak wygląda człowiek na dnie, to on tam właśnie jest. – Przecież ja kocham swoje siostry. Jak to możliwe? – nie usłyszał odpowiedzi. Odwrócił się otępiały, po czym podpisał kartkę, leżącą na dębowym biurku. Najchętniej poszedłby teraz do znajomego baru i wypił całą zawartość półek lokalu. Stoczył się na samo dno, w dodatku na własne życzenie. – Co będzie dalej? Kiedy mnie wypuścisz? – powiedział kolejny raz, nie słysząc odpowiedzi.