Tajemnica San Rideau
Tajemnica „San Rideau”
Monodram w dwóch aktach, na podstawie legendy
„Biała Zjawa z fortu XIII San Rideau”.
Akt I
Kazamaty fortu, na podłodze leży ludzki szkielet oraz puszki po konserwach wojskowych, oraz stoi tam drewniana beczka a na niej metalowy kocioł i zapalona świeczka, przez cały I akt słychać dźwięk kapiącej wody. Siwy, brudny, bosy i zarośnięty starzec, leży na podłodze w pobliżu beczki, przykryty płaszczem lub kocem wojskowym, słyszy szmery zbliżającego się szczura, podnosi głowę i pyta:
Dima – to ty.
Chwila zawahania, szczur przebiega obok. Starzec kładzie głowę na podłogę i mruczy pod nosem:
A nie, to znowu Fiodor.
Chwila zawahania. Starzec mówi sam do siebie:
Dawno Dimy nie było – może chory, albo – albo już zdechł biedaczyna.
Starzec z trudem podnosi się z podłogi i mówi:
Fiodor – ty zapchlona mendo, przyznaj się że zżarłeś biednego Dimę – na pewno go zżarłeś, a teraz przychodzisz sprawdzić, czy już moje kości możesz poobgryzać.
Niedoczekanie Twoje – ty wredny szczurze, mało Ci jeszcze, mało.
Starzec kręci się po pomieszczeniu, sprawdza zawartość beczki i dalej prowadzi monolog ze szczurem Fiodorem:
Widziałem Cię, jak podgryzałeś ścierwo Nowikowa, owszem Dima też podgryzał, no podgryzał, głodny był, ale nie był tak wredny jak Ty, o nie.
Starzec próbuje się wyprostować, wpatruje się w ciemny sufit nad głową i kontynuuje:
Tak – Dima to był prawdziwy przyjaciel, jedyny, jakiego tu miałem, tak sobie liczę, że to już chyba cztery beczki wody przelałem, odkąd ostatni raz widziałem Dimę, no tak cztery beczki.
Starzec skrobie się po głowie i widać, że z trudem myśli, po chwili mówi dalej:
No tak, no cztery beczki – to jest prawie tydzień, owszem zdarzało się, że nie przychodził przez jedną, a nawet i przez dwie beczki, ale przez cztery, to czegoś takiego jeszcze nie było.
Za długo, za długo nie ma Dimy.
Starzec kopie pustą puszkę po konserwie i zwraca się w kierunku dziury, gdzie schował się Fiodor.
Żal Dimy.
Wiesz Fiodor czym się różnisz od Dimy – Ty jesteś jak samotny wilk, który nie może w pojedynkę upolować łosia, ale może podchodzić i sprawdzać, czy łoś sam nie zdechł ze starości, a Dima był inny. Wiesz Fiodor, Dima był jak udomowiony pies, a pies to najlepszy przyjaciel człowieka, i tym się właśnie różnicie, Ty wredny szczurze.
Oj gdzie ten Dima, nie przyjdzie,, nie przytuli się, nie obudzi człowieka lekkim skrobaniem pazurków, zostawił mnie samego.
Chwila ciszy, słychać szmery zbliżającego się szczura, starzec z nadzieją w oczach – krzyczy:
Dima – to ty.
Chwila zawahania, szczur przebiega obok, zawiedziony starzec z pogardą mówi:
A nie, to znowu Fiodor.
Chwila zawahania, starzec zmienia ton i trochę ckliwie zapytuje:
Cz Ty Fiodor, też tu jesteś za karę, bo ja chyba tak.
Starzec snuje się po pomieszczeniu i ciągnie dalej:
Ale powiedz mi Fiodor, czy istnieje Bóg, tak – czy jest Bóg, bo kto jak nie on mógł mnie tak strasznie ukarać. Wiesz Fiodor, zadaję sobie często pytanie – skoro Bóg jest miłosierny, a jednocześnie karze grzeszników, to dlaczego nie ma miłosierdzia dla mnie, tyko mnie karze rózgą żelazną, choć grzeszny nie byłem, co niedziela zajeżdżałem bryczką pod dom Niny Andrejewnej, i razem jechaliśmy do cerkwi, co niedziela przed cudowną ikoną Matki Boskiej Kazańskiej, razem z Niną Andrejewną świeczki zapalaliśmy.