Que debemos pasar tiempo juntos. Tom I. Rozdział 34 (ostatni)
Nie mogłam powstrzymać łez. Zaczęłam mocno szlochać. Wspomnienia wróciły. Myślałam, że jestem silna i dam radę opowiedzieć mu wszystko, jednak to tak strasznie boli opowiadać o najszczęśliwszym momencie w życiu.
- Mogę coś dla ciebie zrobić? - usłyszałam po chwili.
- Kacper, co tu do robienia? Nie możesz zrobić tego, czego bym chciała. Trudno mi po prostu opowiadać o czymś, co nie wiem czy jeszcze kiedyś powróci.
- Zrozumiem, jeśli nie dokończysz.
- Zostałam w twojej posiadłości na miesiąc. Zdołałam pozbierać się po tym, co się stało. Praktycznie cały czas spędzaliśmy razem. Byliśmy szczęśliwi. Kiedy wróciłam do kraju w każdej sylwetce widziałam ciebie.
- Chwila. Dlaczego nie wróciłem z tobą? Przecież musiałaś jakoś udowodnić oszustwo. Zrezygnowałaś?
- Nie. Wyjechałeś po rozstaniu ze swoją byłą i twoje rany nie zagoiły się na tyle by wrócić. Przynajmniej tak myślałeś. A ja postanowiłam sama go zdemaskować i udało mi się. Kiedy wróciłam z komisariatu w leśniczówce zastałam ciebie. Tak się wtedy ucieszyłam - znowu zaczęłam szlochać. - Byłeś moim całym światem. Parę dni później zaręczyliśmy się. Ale to nie był koniec problemów. Komendant pewnego dnia powiedział mi, że ten człowiek zabił moich rodziców, bo był szaleńczo zakochany we mnie - wstałam i podeszłam do okna. Było mi tak niebywale ciężko. Wszystko powróciło na nowo. Co chwilę czułam mocniejsze kopnięcia dziecka, którego przyjście na świat zbliżało się z każdym dniem. Ponownie usiadłam naprzeciwko i kontynuowałam. - W końcu doszło do naszej wyprowadzki z leśniczówki. Zamieszkaliśmy u twojego przyjaciela Hipa. Tam właśnie poczęliśmy nasze pierwsze nienarodzone dziecko. Po raz kolejny ten człowiek zniszczył to, co miałam najcenniejszego. Pobił mnie, przez, co straciłam nasze dziecko. W międzyczasie ty dowiedziałeś się, że masz synka, który ma nieuleczalną wadę serca. Zmarł krótko po moim wypisie ze szpitala. I od tego momentu zaczęło się między nami psuć. Unikałeś mnie, a ja nie byłam wystarczająco silna by przetrzymać ten kryzys. Rozstaliśmy się.
- A wypadek? Dasz radę?
- To moja wina. Byłam egoistką. Powinnam w nas uwierzyć. To stało się podczas wesela Hipa. Kiedy w końcu udało się nam porozumieć i nasza miłość odżyła ja opacznie zrozumiałam pewną sytuację. Odjechałam, a ty goniąc mnie wjechałeś na drzewo. Resztę znasz.
- Jaką sytuację?
- Zaprosiłeś swoją byłą by oderwać ją od cierpienia po śmierci waszego syna, a ja pomyślałam, że jestem przeszkodą dla was. Nie uwierzyłam, że tam w głębi twojego serca tak naprawdę zawsze byłam tylko ja - nie powiedziałam nic więcej tylko po raz kolejny rozpłakałam się. Kacper natomiast podszedł do mnie i delikatnie przytulił mnie do siebie. Po raz pierwszy od tak długiego czasu poczułam jego ciepło.