Przyjaciel
Pięciu kolegów z podwórka kamienicy przy Kruczej pewnego dnia wybrało się do parku. Była słoneczna pogoda. Na niebie ani jednej chmurki. Kacper, Konrad, Marcel, Piotrek i Paweł ruszyli zatem żwawo na poszukiwanie skarbów. Gdy ta piątka była zawsze razem nie sposób się było nudzić. Tak było i tym razem.
-Kto pierwszy na placu zabaw ten jest królem!- zawołał radośnie Kacper. Cała piątka ruszyła galopem przed siebie. Nikt przecież nie chciał być z tyłu. Jedynie Konrad ze względu na to, że miał problemy z nogami nieznacznie się opóźniał. Niedawno zdjęli mu gips, gdyż miał złamaną prawą nogę. I nie był tak sprawny jak koledzy.
-Ej to nie fair nie każdy jest tak szybki jak ty! – Chłopaki poczekajcie za mną ! – wołał za kolegami Konrad, biegnąc ile sił w nogach.
Po dobiegnięciu na miejsce dwoje braci Piotrek i Paweł zaproponowało aby pobawić się w „chowanego”. Cała piątka przystała na propozycję i zaczęli się bawić. Pierwszy szukał Marcel. Po odliczeniu do trzydziestu obrócił się i otworzył oczy. Stał przy dużym drzewie. Najpierw poszedł w stronę kolorowego placu zabaw, gdyż tam było najwięcej kryjówek. Pod wielką tubą odnalazł Konrada. Pod dachem domku zjeżdżali ukrył się z kolei Piotrek.
-No to dwóch już mam. Jeszcze tylko dwoje, tylko gdzie oni się podziali?.- zastanawiał się Marcel rozglądając się uważnie. Koło lokalnego grzybka w piaskownicy najprawdopodobniej ukrył się Konrad, gdyż Marcel zauważył kawałek czerwonej koszulki. Podbiegł czym prędzej i krzyknął : Mam Cię ! Aż Konrad podskoczył do góry. Tylko gdzie podział się Paweł?
Wtem z krzaków dało się słyszeć wołanie Pawła. – Chłopaki chodźcie, znalazłem „coś”. Po zebraniu się całej grupy Paweł pokazał kolegom smutnego, zmaltretowanego i przywiązanego do jednej z gałęzi psa.
-Ale chudzina!- zawołał Marcel.
-Przecież tak nie można- wtórował mu Piotrek.
–Zabierzmy go do siebie i nakarmmy go – proponował Kacper. Jak pomyśleli tak też zrobili.
Najodważniejszy Kacper powoli zaczął odwiązywać psa, gdy ten nieoczekiwanie zaczął szczekać ale nie byle jak. Z każdym szczęknięciem dało się słyszeć słowa, które wypowiadał. –Dziękuję wam chłopcy. Jesteście bardzo mili.- mówił.
Piotrek popatrzył na innych czy aby się nie przesłyszał. Każdy z kolegów miał taką samą minę jak on. Więc stwierdził, że chyba nie tylko on to słyszy.
– A k.. k… kto C….C…Ci t….o z…zro….bił p…iie…sku – jąkająco zapytał Kacper. Gdy się denerwował lub bał to chłopiec zaczynał się jąkać. – Mój poprzedni właściciel – odpowiedział piesek liżąc go.