Psychożona
ała ze sobą żadnych ubrań, coś trzeba było jej kupić. Nie mogłem jednak paradować z nią po centrum handlowym, w którym znajdowała się gdzieś jej matka. - Kochanie zaprowadzę cię teraz do kina, pójdziesz na jakiś film, a ja w tym czasie zrobię odpowiednie zakupy, jakieś ubrana i trochę jedzenia. Kiedy wrócę po ciebie, pójdziemy do mojego samochodu i wyjedziemy na kilka dni z miasta, dobrze? – nic nie odpowiedziała, tylko pokiwała główką z uśmiechem na znak zgody. Wziąłem ją za rączkę i zaprowadziłem do kina. Akurat zaczął się seans jakiejś bajki, kupiłem bilet i patrzyłem jak moja córka znika za drzwiami sali kinowej. Poszedłem szybko do sklepu z ubraniami dla dzieci i kupiłem jej trochę bielizny, dwie pary spodni i kilka bluzeczek i sweterków. Z tego sklepu poszedłem na zakupy dla siebie, cały czas sprawdzałem godzinę na zegarku. Trochę ryzykowne było zostawanie w tym samym budynku co Kamila, ale nie pomyślałem wcześniej. Minęło dopiero pół godziny, a ja miałem wszystkie zakupy gotowe. Wróciłem do kina i poprosiłem salowego, żeby poprosił moją córkę na zewnątrz. Dziewczynka wyszła, chociaż widziałem na jej twarzy, że nie była pewna czy robi dobrze, ale na mój widok znowu się uśmiechnęła. Podziękowałem chłopakowi, wziąłem małą za rękę i wyszliśmy. - Zuzia?! – przed samymi drzwiami na parking usłyszałem za nami zdziwiony krzyk Kamili. - Nie odwracaj się kochania – powiedziałem po cichutku i przyspieszyliśmy kroku, córka mnie posłuchała i nie zwracając uwagi na matkę szła dalej. - Zuzia czekaj! – tym razem usłyszeliśmy za nami odgłos szybkich kroków, nawet nie wysiliła się, żeby pobiec. Automatyczne drzwi szurnęły otwierając się przed nami, wyszliśmy i skręciliśmy w prawo. W oddali widziałem przyjaciela mojej byłej żony rozmawiającego z ochroną i policją przy swoim mercedesie z potłuczoną szybą. Samochód miałem zaparkowany w połowie drogi między drzwiami do centrum handlowego, a grupką mężczyzn rozprawiających nad wandalizmem. Otworzyłem zamek, Zuzia wśliznęła się do środka pierwsza, jeszcze rozejrzałem się po parkingu, w tej chwili Kamila pojawiła się, nasze oczy się spotkały. Widząc mnie poczerwieniała na twarzy. - Porwał mi córkę! – wrzasnęła na cały głos, stojący w oddali mężczyźni odwrócili się, dwóch policjantów ruszyło w moim kierunku. Nie zwlekając dłużej wsiadłem i odpaliłem silnik. Zanim zdążyli przecisnąć się między zaparkowanymi autami zdążyłem ruszyć. Kamila zrzuciła z nóg buty na obcasie i pobiegła do swojego przyjaciela. Wyjeżdżając na ulicę widziałem ruszającego mercedesa. Starałem się tym nie przejmować, zdecydowałem już, że pojedziemy z małą nad jezioro w moje rodzinne okolice. Znałem bardzo spokojny, oddalony od drogi ośrodek, spokojnie możemy się tam zaszyć na kilka dni, może nawet tygodni. W tym czasie dam radę powiadomić policję i wyjaśnić całą sprawę. Włączyliśmy się w ruch uliczny, na drodze było już sporo samochodów, ale na szczęście nie było korków. Udało nam się wmieszać między inne auta, w lusterku wstecznym widziałem wyjeżdżającego mercedesa, serce podeszło mi do gardła. Obserwowałem co zrobią, ale widocznie nie widzieli, w którą stronę pojechaliśmy, bo zdecydowali się skręcić w przeciwnym kierunku. Jadąc już za miastem często sprawdzałem w lusterkach czy nie widać czarnego mercedesa, na szczęście nie było go. Do ośrodka dojechaliśmy wieczorkiem, wybraliśmy domek pod lasem, sezon jeszcze się nie zaczął i nie mieli zbyt dużego ruchu. Mogliśmy się czuć tu bezpieczni, przez kilka dni nie przejmowaliśmy się niczym, nie martwiłem się policją. Kamila nie mogła jej wezwać, bo to ona porwała dziecko kilka lat temu, ja miałem pełne prawo do opieki, miałem czas na zgłoszenie się i wyjaśnienie wszystkiego. Teraz czas należał do mnie i mojej córki, chciałem nadrobić stracone lata. Zadzwonił telefon budząc mnie, był już ranek, siedzieliśmy zaszycie w tym ośrodku od tygodnia. Podniosłem komórkę, już prawie zapomniałem, że ją mam, tak rzadko jej używałem, dzwoniła matka. -