Psychożona
łem się jednak powiedzieć jej prawdę, nie ważne co się stanie. Musiałem już zaryzykować. - Zuziu jestem twoim tatą. - Tak myślałam – rzuciła mi się na szyję i zaczęła płakać – mama powiedziała, że nie żyjesz i dlatego mnie nie odwiedzasz. Czy ty mnie już nie kochasz? - Kocham cię maleńka. Miałem wypadek i mama cię zabrała, nie chciała, żebyśmy byli razem. - Mogę zostać z tobą? Ja nie chcę być z mamą i jej przyjacielem, oni nie są dla mnie mili. Proszę. - Nie teraz kochanie, musisz już wracać do mamy, bo się będzie niepokoić, ale niedługo cię zabiorę. Tylko nie mów mamie, że mnie widziałaś. - Obiecujesz? – spojrzała mi prosto w oczy, aż ciężko było uwierzyć, że ma jedynie niecałe siedem lat – obiecujesz, że mnie zabierzesz ze sobą? - Obiecuję. Porozmawiamy jutro na basenie i wszystko ci opowiem, jak cię zabiorę, ale nie możesz nic powiedzieć mamie. – puściła moją szyję. Dała mi buziaka i wycierając łzy wyszła z sali. Siedziałem jeszcze kilka minut patrząc na drzwi, za którymi zniknęła moja córka. A jednak mnie pamiętała, czułem się wspaniale. Następnego dnia byłem na basenie już godzinę wcześniej zanim zjawiła się Zuzia, pływałem i co chwila rozglądałem się wokoło. Nie mogłem doczekać się, kiedy wreszcie się pojawi, chciałem znowu z nią być, spędzać z nią jak najwięcej czasu. Przyszła, miała spuszczoną główkę i nawet na mnie nie spojrzała, poszła tylko do małego basenu dla dzieci. Wyszedłem z wody i chciałem podejść, ale zobaczyłem, czemu tak się zachowała, na tarasie widokowym stała Kamila ze swoim przyjacielem i obserwowali ją. Jak najszybciej zwinąłem się i poszedłem do szatni. Przebrałem się w pośpiechu i wyszedłem z pływalnia, obserwowałem, czy przypadkiem moja była żona nie nadchodzi. Wystarczająco popsuła mi już szyki, brakowało jeszcze tylko tego, żeby odkryła, że kręcę się koło naszej córki. Całą drogę do domu zastanawiałem się, czemu przyszli dziś na basen obserwować małą. Może im coś powiedziała, albo nie chciała właśnie nic powiedzieć, a po takich dzieciach widać, gdy coś przeżywają. Jeżeli tylko coś dostrzegli to raczej była sprawka właściciela mercedesa niż mojej byłej żony, wzorowej egoistki. Przez kolejne dwa tygodnie śledziłem Zuzię, obserwowałem Kamilę i jej towarzysza. Kiedy dostrzegłem, że uspokajają się, uznałem to za dobrą wróżbę. Kamila przestała się nią ponownie interesować, odstawiała małą na basen, albo do kina i szła na swoje zajęcia. Problem był z właścicielem mercedesa, ciągle siedział na tarasie widokowym basenu, albo chodził z Zuzią do kina. Doszedłem do wniosku, że jeżeli w ciągu tygodnia nie odpuści to będę musiał jakoś się nim zająć. Wróciłem do obserwacji na kolejne kilka dni. Przyjaciel mojej byłej nie dawał za wygraną, ciągle kręcił się koło małej. Musiałem więc użyć środków mniej cywilizowanych. Wszedłem na basen, Zuzia pluskała się w baseniku dla dzieci, spojrzałem w górę, obserwator wciąż siedział i nie miał zamiaru się ruszyć dopóki moja córka nie wyjdzie. - Właściciel czarnego mercedesa c klasy o numerze rejestracyjnym W0 GOLD proszony jest pilnie do biura ochrony – z głośników rozległ się komunikat, mężczyzna zerwał się z miejsca jak oparzony i wybiegł. Zuzia spojrzała na taras i uśmiechnęła się. Pierwszy raz widziałem, żeby się uśmiechała od tygodnia. Szybko przyszła do mnie. - Co zrobiłeś z jego autem tatku? - Nie chciał dać ci spokoju, to potłukłem mu szybę – uśmiechnąłem się do niej – a teraz nie mamy czasu do stracenia, musimy uciekać. Biegnij szybko się przebrać. Spotkamy się przed wyjściem z basenu. – nie trzeba było jej dwa razy powtarzać. Pobiegła do szatni. Wyszykowałem się w kilka minut i czekałem w umówionym miejscu, zeszło mi szybciej, bo nawet się dziś nie zamoczyłem. Za chwilę wyszła Zuzia, włoski miała jeszcze niedosuszone, niosła rozsunięty plecaczek, z którego wystawał ręcznik. Chciałem zabrać ją z tego miejsca uciec najszybciej jak to tylko możliwe, ale musieliśmy się lepiej zorganizować. Mała nie mi