Psychożona
Halo? – powiedziałem sennym głosem, ale to co usłyszałem po drugiej stronie rozbudziło mnie momentalnie. Rozłączyłem się i obudziłem córkę. - Kochanie zawiozę cię do wujka Roberta, ja muszę jechać do babci. - Nie mogę jechać z tobą? Chciała bym zobaczyć babcię – spytała mała sennym głosem przeciągając się na łóżku. - Innym razem, teraz zostaniesz u wujka – nie sprzeciwiała się, choć trochę denerwowała się, że ją poganiam, ale sprawa była poważna. Nie mówiłem nic, żeby jej nie denerwować. Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy, nawet nie zdawałem sobie sprawy, że jadę za szybko, dopiero spojrzenie na córkę uświadomiło mi, że powinienem zwolnic, miała bardzo przestraszoną minę. Dojechaliśmy do domu mojego brata, widok stojącego na podjeździe samochodu uszczęśliwił mnie, wiedziałem, że ktoś jest. Podeszliśmy pod drzwi i nadusiłem dzwonek, nie puszczałem go dopóki nie usłyszałem, że ktoś otwiera drzwi. Stanął przed nami Robert w bokserkach i rozwiązanym szlafroku, widać było, że wyrwaliśmy go z łóżka. Bardzo się zdziwił na nasz widok, bez słowa wyjaśnienia wepchnąłem córkę delikatnie do środka sam zostając za progiem. - Możesz się nią zająć, ja muszę jechać do mamy. - Co się dzieje? – wyraz zaskoczenia nie schodził z twarzy mojego brata. Pociągnąłem go na zewnątrz, zatrząsł się z zimna czując delikatny podmuch porannego wiatru. Zawiązał szlafrok. - Zamknij drzwi – posłuchał wpatrując się we mnie – Kamila nie mogąc nas znaleźć pojechała do mamy i czeka tam na mnie. Muszę jechać, nie mam czasu wyjaśniać wszystkiego. Wezwij policję i nie mów nic Zuzi, nie chcę jej martwić. - Człowieku, kurwa, martwić? Nie odzywasz się przez kilka miesięcy, po czym wpadasz do mnie skoro świt ze swoją zaginioną córką i oświadczasz, że twoja świrnięta żonka czeka na ciebie u naszej mamy? – już go nie słuchałem, domyślałem się jak to może wyglądać, ale nie miałem czasu na wyjaśnienie. Nie wiedziałem, co moja była może zrobić matce i nie chciałem się o tym przekonać. Robert wbiegł do domu, w zamykających się drzwiach widziałem przestraszoną Zuzię wpatrującą się w moje odjeżdżające auto. Przed domem matki stał mercedes, nie miał jeszcze wstawionej szyby, jedynie puste miejsce było zaklejone folią. Zostawiłem otwarty, niedbale zaparkowany samochód przed domem i wbiegłem do środka, najpierw w oczy rzuciła mi się leżąca na kanapie w salonie płacząca matka, ruszyłem przez przed pokój w jej kierunku. Na mój widok zaczęła krzyczeć. - On jest wariatką! Zabiła tego człowieka! – początkowo nie wiedziałem, o co chodzi, ale kiedy wszedłem do salonu zobaczyłem leżącego pod ścianą w kałuży krwi przyjaciela Kamili, trzymał się za brzuch, spomiędzy zaciśniętych palców wypływała mu krew – Złapała nóż i zadźgała go! Nie dała wezwać pogotowia! – podszedłem do matki, kiedy stałem nad nią zobaczyłem, że chce mi coś powiedzieć, ale nie zdążyła. Poczułem silne uderzenie czymś twardym w głowę. Upadłem, stała nade mną Kamila z deską do krojenia. - Gdzie jest moja córka? – oczy jej płonęły – Gdzie ją zabrałeś? - Nie odzyskasz jej, jesteś chora! – krzyknąłem, wiedziałem, że nie poprawię tym swojej pozycji, ale nie miałem zamiaru rozmawiać z wariatką. Cisnęła we mnie deską i odsunęła się. Wstałem i nie spuszczając wzroku z mojej byłej żony pochyliłem się nad matką. - Mamo wstań, ja ją zatrzymam, a ty wyjdziesz z domu i uciekniesz – złapałem ją za rękę i pomogłem się podnieść. - Ona cię zabije, nie możesz tu zostać – matka płakała. Podtrzymywałem ją i idąc w kierunku wyjścia z pokoju osłaniałem ją przed wzrokiem, Kamili. - Nigdzie nie pójdzie, zostanie tu z nami i będzie czekała na wnusię, jak przystało na dobrą babcie! – krzyczała rzucając w naszym kierunku wszystkim, co podeszło jej pod rękę. Kątem oka spojrzałem na leżącego pod ścianą mężczyznę, ciężko oddychał, było widać, że nie ma już szans, chciałem mu pomóc, ale nie miałem jak. - Uciekaj mamo, policja już jedzie, nic mi