Proklata Trijca

Autor: Horsztynski
Czy podoba³ Ci siê to opowiadanie? 0

Przeora zastali w ¶rodku, modl±cego siê. Mo¿e modli³ siê o ratunek, a mo¿e by³ pogodzony ze swoj± ¶mierci± i pragn±³ byæ jedynie wpuszczony za bramy Nieba. Po tym, jak Trójca przybi³a go do krzy¿a, my¶lê, ¿e wycierpia³ wystarczaj±co, by ¶wiêty Piotr go wpu¶ci³. Po przyjemno¶ciach, trzeba by³o wróciæ do pracy. Wykopali przy klasztorze p³aski grób, niedbale wrzucili tam zgni³e szcz±tki i wbili w ziemiê zebrany spod o³tarza krzy¿. - Je¿eli nas oszuka³, nogi z rzyci ci wyrwê, Hryhory - rzek³ Kossecki zimny tonem. - Mi? A niby czemu? - Bo to twój pobratymiec i jeste¶ taka sama kozacka sabaka jak i on. Do bójki nie dosz³o, poniewa¿ ukaza³ siê duch Ostapa. - No, gadaj¿e nam teraz psi synu, bo mo¿emy ciê z powrotem wykopaæ. - Znacie to miejsce nad Dnieprem, gdzie za naszych dziadów wilko³aki mia³y swoje siedlisko? - Tak. - Od tego miejsca pojed¼cie w stronê brzegu, a potem id¼cie nim w górê rzeki. Powinni¶cie trafiæ na ma³e wej¶cie do jaskini. Tak ma³e, ¿e bêdziecie musieli wchodziæ na czworakach. W ¶rodku za¶ jaskinia jest ju¿ szeroka. Id±c ni±, znajdziecie Ukryty Monastyr. - Nie ma tam ¿adnych pu³apek, stra¿ników? - dopiero teraz w Kosseckim obudzi³a siê podejrzliwo¶æ. - I dlaczego wróci³e¶ bez ³upów? - Stra¿nicy... Byli. Pu³apki te¿. - I sam ich pokona³e¶? Ostap wzi±³ g³êboki oddech. Raczej z przyzwyczajenia, gdy¿ duchy nie potrzebuj± przecie¿ oddychaæ. - Nie poszed³em tam sam, tylko z ca³± sotni± dzielnych mo³ojców. Zatai³em to, poniewa¿ jakby siê wyda³o, ¿e poprowadzi³em tylu ludzi na ¶mieræ i wróci³em sam, to nikt nie chcia³by chodziæ ze mn± na wyprawy... - No to mów¿e jak to by³o! - By³y pu³apki, oj by³y! I byli stra¿nicy. Wygl±dali jak ludzie, ale to nie byli ludzie... Zbroje mieli jakie¶ dziwne, inne. W ¿yciu takich nie widzia³em. A nie byli lud¼mi poniewa¿ byli z kamienia. Jak pos±gi jakie¶. Dopiero jak siê g³owê takiemu od³upa³o, albo roz³upa³o siê ca³ego, by³ pokonany. Ale nie zosta³ ju¿ ¿aden z nich. Krok za krokiem pokonywali¶my kolejne niebezpieczeñstwa trac±c ludzi. Na koniec zosta³em sam. Stan±³em przed bram± i... zawróci³em. - Tchórz - szlachcic splun±³ na ziemiê. - To ju¿ wszystko? - Tak. - To idziemy - Natan ruszy³ za Kosseckim. Tylko Hryhory zosta³ tam gdzie sta³. - Po co ci to by³o? - spyta³ Ostapa. - Co? - Ten grób. ¬le ci tam by³o, w Wiecznej Karczmie? My¶la³e¶, ¿e dostaniesz rozgrzeszenie i zostaniesz zbawiony? - Zbawienie... Tak, mia³em cieñ nadziei. Ale jak widaæ, niebo siê nie otworzy³o, a anieli nie zagrali. Widocznie muszê teraz tu³aæ siê po ¶wiecie jako widmo, by odpokutowaæ swoje grzechy. - Kozak rozejrza³ siê wokó³. - Kiedy zrozumia³em... ¿e ca³a ta przelana krew, ja... Jecha³em dok³adnie do tego klasztoru, którego ¶ciany splamili¶cie krwi± niewinnych. Jecha³em tu by ofiarowaæ siê Bogu i odpokutowaæ moje grzechy. Gdy przeje¿d¿a³em przez jedn± ze wsi, jeden z ch³opów mnie rozpozna³, choæ nie wiem com mu uczyni³. Uczyn

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz byæ zalogowany, aby komentowaæ. Zaloguj siê lub za³ó¿ konto, je¿eli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Horsztynski
U¿ytkownik - Horsztynski

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2016-03-14 17:20:37