Profesor Dzik. 1.Wojna wrześniowa.
Uspokajaliśmy się. Bardziej z obawy o wytrzymałość naszych przepon, niż z posłuchu. Takie lekcje to mogą być codziennie!
Jeden z kolegów, z trudem próbując zachować z poważną minę, zapytał:
– Panie profesorze, a jak przed wojną wyglądał ten wuef?
– Ooo, to nie to, co teraz. Nuu, więc chłopcy stawali w kółku. Tylko chłopcy, nie było mieszania, jak teraz.
– Teraz na wuefie też nie mieszają, panie profesorze.
– Nuu, no tak. Chociaż w klasach mieszają. O, jak u was. Nie to, co przed wojną.
– No i co z tym wuefem przed wojną, panie profesorze? – kolega przytomnie przypomniał, o co pytał.
– Nuu, jak mówiłem, uczniowie stawali w kółku, ja w środku. Gwizdałem rytmicznie i chłopcy biegali wkoło, podnosząc wysoko kolana. Dobrze ich ćwiczyłem... No, co jest z wami? To nie do wytrzymania, co za rozbisurmaniona klasa! Nie możecie się uspokoić?! To lekcja, wakacje się skończyły!
Próbował nas przekrzyczeć, ale jego dudniący głos i tak ginął w kolejnym głośnym wybuchu naszego rechotu. Chyba tylko bardzo grube ściany na tyle tłumiły hałas, że nikt z dyrektorskiego gabinetu jeszcze nie przybiegł.
Znowu minęło kilkadziesiąt sekund. Mnie jednak interesowało, o czym Dzik zaczął mówić na samym początku – że walczył we wrześniu trzydziestego dziewiątego, po napaści Hitlera na Polskę. Kiedy tylko wrzawa przycichła, zapytałem:
– Może pan jednak opowie o tych walkach wrześniowych.