Pozytywne myślenie
- Kto to mógł zrobić?
- Sabina twierdzi, że to konkurencja Gattasa.
- Sabina? Ona o tym wie?!
- No cóż, właściwie to ona mnie obudziła i wysłała tutaj, sądząc że jest pan w niebezpieczeństwie. Kiedy pojechał pan na statek fałszywego Gattasa, sprawdziła informacje na temat przetargu na satelitę. Okazało się, że Gattalactica wygrała ten przetarg jakieś dwa tygodnie temu. Kiedy zadzwonił pan, żeby zamówić dostawę DACC, wiedziała, że coś nie gra. Wysłała więc nas razem z przesyłką, żebyśmy zobaczyli na miejscu co jest grane. Ma kobieta intuicję, nie zaprzeczy pan.
- Bez wątpienia. I co najgorsze, znowu ma rację. Niech to diabli, będzie się teraz nade mną pastwić przez kolejny miesiąc!
Von Cornelien uśmiechnął się, wyobrażając sobie niewysoką Sabinę, sekretarkę amsterdamskiej filii korporacji Rodiona, jak „pastwi się” nad swym ponad dwumetrowym, barczystym szefem. Z drugiej strony, wszyscy znali słabość Rosjanina do tej energicznej kobiety. Niektórzy nawet twierdzili, że tak naprawdę korporacja ma dwóch szefów...
- Jednej rzeczy ciągle nie rozumiem – wzrok Rodiona znów spoczął na łóżku. – Jak mogłem zadzwonić do Sabiny, leżąc tutaj kompletnie nieprzytomny?
- To właśnie najbardziej mnie niepokoi. Wygląda na to, że Amerykanie postanowili jednak skorzystać z naszych wynalazków. Nie wpadło im przy tym do głowy powiadomić nas o tym.
- Sugerujesz, że mogli wykraść nasze technologie?
- Nie mam innego wytłumaczenia. Żeby skontaktować pana z biurem użyli profonu – pamięta pan, profetycznego telefonu zsyłającego na rozmawiających wizje odpowiadające przekazywanym informacjom.
- Och, to. O ile mnie pamięć nie myli mieliśmy przez to trochę problemów z papieżem...
- Dokładnie. W dodatku wizje czasami były zbyt wieloznaczne i klienci skarżyli się, że nie do końca wiedzą, o czym rozmawiają. Wycofaliśmy w końcu profony z produkcji, będzie jakieś dwadzieścia lat temu.
- Tak, tak. To wszystko wyjaśnia. Dobra, Cornelien, dosyć gadania. Wyjdźmy stąd – nie czekając na odpowiedź Rodion otworzył szeroko drzwi swojej kajuty.
Statek w niczym nie przypominał jego snów. Była to w rzeczywistości nienajmłodsza łajba, z której farba nie odpadała płatami tylko dlatego, że już dawno zniknęła pod warstwą rdzy. Nie był to nawet statek pasażerski. Na tyle, na ile Rodion mógł zaufać swojej wiedzy marynarskiej, niegdyś był to drobnicowiec. Teraz niewątpliwie służył innym celom, bo wszystkie luki ładowni przesłonięte były szklanymi piramidami.
- A to co?
- Nie wiem – odpowiedział von Cornelien – Zamontowano tam jakieś urządzenie, wielkie bydlę wypełniające całą przestrzeń ładunkową, ale do czego to służy, nie udało nam się odgadnąć. W każdym razie, moim zdaniem, to nie działa.
- I oprócz tego czegoś, nic?
- Żywej duszy.
- To nie trzyma się kupy Cornelien. Uśpiono mnie i przetransportowano na ten złom w jednym celu – żebym sprowadził tu DACC. Ale, po co, skoro nie ma tu nikogo, ani niczego, co mogłoby tego użyć. Chyba, że ta maszyna w ładowni...
- Komputer?
- Może nawet gorzej. W tym sfałszowanym liście od Gattasa, który zapraszał mnie do współpracy, jedna rzecz mogła być prawdziwa. Wymieniono tam konkurentów GATTALACTICA, między innymi LIVING FOR EVER. Kiedyś byli to nieźli magicy od sztucznej inteligencji. Zastanawiam się...
Nagle wzdłuż starych relingów i blach pokładu, przebiegło drżenie. Jakby potwór pod ich stopami postanowił się obudzić.
- Gdzie jest DACC? – Rodion z trudem przekrzyczał wściekły ryk odpalonych przed sekundą diesli.
- W dywionetce.
- Zbierz tam natychmiast ludzi. Trzeba zabrać DACC jak najdalej stąd.
Von Cornelien nie zadawał pytań, choć chętnie by się dowiedział, co ma wspólnego archaiczny satek z niewielkim , szarym pudełkiem, które przywieźli ze sobą. Ton głosu Rodiona nie zachęcał jednak do pogawędek.