Pozytywne myślenie
- Ale też nie muszą się zastanawiać bez przerwy, czy to wszystko pewnego dnia nie zniknie. Może i jesteśmy zacofani, ale za to wiemy, po czym stąpamy – wyraźnie duma narodowa wzięła górę nad profesjonalną grzecznością. Rodion uśmiechnął się.
- Tak, tak. Jesteśmy jednak ulepieni z innej gliny. Nie każdemu w smak barszcz i pierogi. Ale kto wie, to może się zmienić. Może nawet szybciej niż sądzisz.
- O, bez obawy! Już nasz prezydent przypilnuje, żeby nic się nie zmieniło. Nie wiecie, że u nas obowiązuje zakaz używania czegokolwiek, co ma związek z magią? Nie jesteśmy tak lekkomyślni jak wy, Europejczycy.
- No cóż John, jesteś nieodłącznym synem twego narodu. Wypijmy za to!
Steward nieco wzburzony, spełnił toast jednym szybkim gestem. Z niejakim zdziwieniem stwierdził, że to go otrzeźwiło – nagle przypomniał sobie, że zbliża się pora kolacji i powinien od pewnego czasu pomagać w przygotowywaniu jadalni. Zerwał się gwałtownie i walcząc z pokładem, który podstępnie usiłował zbić go z nóg, zbiegł na niższy pokład.
Rodion z rozbawieniem odprowadził go wzrokiem.
- Tak, tak panie Johnie Johnson, idealny przedstawicielu swojej nacji, jeszcze zobaczymy, kto ma rację...
* * *
Wrócił do swojej kajuty. Jak zwykle przez chwilę oswajał się z jej wystrojem, pozbawionym smaku i liczącym chyba jedynie na zmęczenie lokatora. Potem zabrał się do lektury dossier.
Przerzucił kartki dotyczące warunków przetargu i wreszcie znalazł specyfikacje zamówienia.
- Ki diabeł! – wykrzyknął. Fiodor popatrzył na niego znad gazety, którą czytał siedząc w głębokim i bogato rzeźbionym fotelu po drugiej stronie pokoju. – Wygląda na to, że Amerykanie mają zamiar wystrzelić swojego pierwszego satelitę. Zaledwie pięćdziesiąt lat po naszym! Trzeba przyznać, że rozwijają się coraz szybciej.
- Co tylko potwierdza moją opinię – odezwał się ze swojego kąta Fiodor.
- Wszędzie wietrzysz podstęp Fiodorze Maksymowiczu. Pewnie dlatego, że jesteś wojskowym a nie biznesmenem. Nie liczysz zysków, tylko szacujesz możliwe straty.
- Dobrze, dobrze, już zrozumiałem. Nie będę już pana zanudzał moimi radami. To i tak nigdy nic nie dawało.
- No widzisz? A zawsze wszystko dobrze się kończyło. Więc zaufaj mi i teraz. Wejście na amerykański rynek oznacza dla nas fortunę.
- Jeszcze jedną? – spytał Fiodor zasłaniając się na powrót gazetą.
Rodion machnął na niego ręką wiedząc, że dalsza dyskusja nie ruszy Fiodora nawet na milimetr z zajmowanego stanowiska i wrócił do lektury dossier.
Do realizacji tego ambitnego planu przystąpiły trzy firmy, GATTALACTICA, będąca właścicielem statku, BRYAN INFERNO CORP., jeden z największych konkurentów Gattasa na rynku nowoczesnych technologii oraz LIVING FOR EVER dawny lider w badaniach sztucznej inteligencji, zrujnowany procesami z użytkownikami ich produktów. Nabywcy skarżyli się powszechnie, że komputery próbują być mądrzejsze od nich samych. LIVING FOR EVER udało się mimo to zdobyć inwestorów i wziąć udział w wyścigu.
Prace GATTALACTICA były bardzo zaawansowane. Problem, na który od dłuższego czasu nie mogli znaleźć rozwiązania, stanowiły moce obliczeniowe komputerów. Kontrola startu i sterowanie satelitą przekraczały możliwości istniejących maszyn. Trzeba więc było zbudować zupełnie nowy komputer oparty na innych zasadach liczenia. To właśnie miało być zadanie Rodiona.
Rosjanin nie musiał się zbyt długo zastanawiać, w jaki sposób pomóc Gattasowi. Podobne rozwiązania zastosowali już kilkanaście lat temu i do teraz stanowiły one podstawę rozwoju europejskiej informatyki. Rodion mógł być pewny zatem piorunującego efektu, jaki wywrze na amerykańskim środowisku naukowym pokaz takich mocy obliczeniowych. Sądził, że to otworzy, i to otworzy szeroko, bramy amerykańskiej twierdzy, a zarazem rynku, którego nasycenie potrwa dziesięciolecia. Odłożył dossier i z satysfakcją człowieka, który dobrze wykonał swoją pracę, oddał się kontemplacji zachodzącego słońca. Nieco wprawdzie się dziwił, że płynąc wciąż na zachód może obserwować taki widok przez okno wychodzące na burtę statku, ale ostatecznie nie znał się na nawigacji. Przez moment chciał nawet spytać Fiodora, co o tym sądzi, ale kiedy wyobraził sobie jego nieme zdziwienie w oczach, że można nie wiedzieć tak oczywistych rzeczy, dał sobie spokój. Fiodor był człowiekiem o wielu zadziwiających talentach, nie byłoby więc szczególną niespodzianką, gdyby znał się również na żeglowaniu do Ameryki.