Podróż dwudziesta szósta Liona Gromkiego
Wyobraźcie sobie teraz, że macie do załatwienia jakąś sprawę w urzędzie, który dla zmylenia przeciwnika, znajduje się po prawej stronie ulicy. Dochodzenie do owego budynku, nad bramą którego, nawiasem mówiąc znajdował się monitoring, który służył kontroli leworządności wchodzenia, należało rozpocząć odpowiednio wcześniej. Łagodnym łukiem, aby broń Boże, nie zostać posądzonym o skręcanie w prawo, należało obejść ów gmach od tyłu, aby następnie zdecydowanie i w majestacie prawa, tfu, tfu, to znaczy Kodeksu Omeleckiego, skręcić w lewo, i gdy już znalazło się od frontu, dokonać kolejnego skrętu, w lewo, oczywiście, i w ten oto prosty sposób każdy obywatel Omelety docierał wreszcie do środka budynku. Dopiero teraz zaczynałem rozumieć, dlaczego Omelecianie byli dłudzy na pół kilometra albo i więcej. Kiedy bowiem tył obywatela znajdował się jeszcze na ulicy, przód był już wewnątrz, przy okienku i mógł załatwiać sprawy urzędowe. W ten sposób zaoszczędzano wiele cennego czasu. Pod wieloma względami było to bardzo wygodne i wielce ułatwiało życie, gdyż na przykład, gdy tył Omelecianki docierał po pracy do domu, jej przód zdążył już obrać i ugotować ziemniaki, a nawet ubić kotlety.
Jednak długość Omelecian bywała też źródłem konfliktów, a nawet samoprzemocy domowej. Bywało, że gdy tył obywatela płci męskiej wracał do domu po jakże męczącym dniu pracy w biurze i przekładaniu stosów papierów, przód zdążył już wypić całe piwo z lodówki. Dochodziło wtedy do groźnych w skutkach mackoczynów. Jednak z drugiej strony, gdy obywatel mierzył sobie półtora kilometra długości, a kiosk znajdował się dwieście metrów od miejsca zamieszkania, a Omelecianowi zabrakło papierosów, to nawet cały nie musiał wychodzić z domu. Podobnie było z wyjściami z kumplami do pobliskich pubów. Zawsze można było powiedzieć żonie, że się po części zostało w domu, pod warunkiem oczywiście, że tylna część była domatorem i dobrowolnie chciała pozostać w domowych pieleszach, a nie skoczyć z kumplami na piwo. Bo jeżeli nie, to znowu macki szły w ruch.
W swoisty sposób działała też komunikacja miejska. Otóż, po dogłębnej analizie i kosztownych, przez specjalistów wykonanych badaniach kierunku kręcących się kół w pojazdach wszelkiego rodzaju, czołowi producenci samochodów zaczęli montować w najnowszych modelach wyłącznie bieg wsteczny, gdyż jak wiadomo, jedynie koła samochodów jadących do tyłu kręcą się w ideologicznie słusznym kierunku. Na pewien czas spowodowało to chaos komunikacyjny, gdyż samochody mogły jeździć tylko do tyłu, ale kierowcy wkrótce perfekcyjnie opanowali przepisy ruchu drogowego. Dochodziło jednak do wielu tragicznych w skutkach wypadków, gdyż wszyscy bez wyjątku mieszkańcy planety jeździli, rzecz jasna, bez prawa jazdy.
Każdy jednak radził sobie jak mógł. I tak na przykład, chcąc wjechać do garażu, który znajdował się po prawej stronie kierowcy, należało objechać go na biegu wstecznym dookoła, skręcając oczywiście w lewo.
Producenci samochodów wyszli obywatelom naprzeciw, zakładając specjalną blokadę na kierownicach, przez co nie dało się jej skręcać w prawo. Wszystkiemu towarzyszyły obrazowe rysunki, i musiałem stwierdzić, że po pewnym czasie człowiek nabywał biegłości. Wystarczyło tylko poruszać się po spirali lewoskrętnej, odpowiednio zwiększając jej promień, a można było bez problemu dotrzeć w dowolne miejsce na planecie.
Jak łatwo zauważyć, mieszkańcy planety poruszali się głównie ruchem spiralnym. W świetle powyższego podatek obrotowy nabierał zgoła odmiennego znaczenia niż na Ziemi.