"Po stronie cienia" - VIII
- Marnuje się. A ty… co do niego czujesz?
- Jestem przy nim onieśmielona… Zapominam słów. Nie wiem o czym z nim rozmawiać…
- To źle tobie wróży.
- Dlaczego?
- Zakochasz się. A co z Leszkiem? Już go nie kochasz?
- Nie. Wszystko przez wódę. Mam go dość.
- Ale jesteś z nim.
- To tylko przyzwyczajenie.
- Rozumiem… Łóżko.
- A z kim mam się pieprzyć?! – wybuchła.
- Przecież sobie radzisz. Chodziłaś do byłego. Teraz cię olał, bo ma swoje dupconko. A ten, twój nowy? Prędzej, czy później, ale wylądujesz z nim w łóżku.
- Zwierzył mi się… że jest prawiczkiem.
- To masz szczęście? Czy pecha? Twój pierwszy był prawiczkiem, no i ty dziewica. Ale drugi i trzeci też byli prawiczkami. No, w każdym razie masz wprawę. Szybko opanujesz sytuację, i zrobisz z niego mężczyznę. – Wierzyłem w to, co mówię, ale i kpiłem z niej. – Moja pierwsza dziewczyna była kurwą większą niż ja oficer. Tak to się mówi. No i nigdy nie miałem dziewicy. To musi być coś osobliwego.
- Nie bądź świnią. Tak mi się złożyło.
- I póki co, wciąż tak się dzieje. To chyba jakiś znak od Boga. Chce byś była Nauczycielką.
- Nic na to nie poradzę – odfuknęła.
- Ciekawy jestem jak się wam ułoży. Coś mi się tu nie podoba.
- O co ci chodzi?
- On ciebie nie zna. Masz wybuchowy charakter, który zetnie go z nóg. Jesteś neurasteniczką, potrafisz rzucić mięsem, często działasz impulsywnie, bez namysłu. Ale pozna też poetkę… i wroga alkoholu. Jesteś piękna. Masz atuty. Jak nic, rozkochasz go. Tylko… co potem?
- … Boję się, że się zakocham.
- Tak, Moja Kochana Zła Kobieto… Leszek mu nie odpuści. Przewiduję kłopoty.
- Mam go gdzieś.
W tej chwili usłyszeliśmy krzątaninę w przedpokoju. Matka wybierał się do sklepu.
- Gdzie on wychodzi? – zapytała, patrząc na mnie z uwagą. – Dałeś mu pieniądze? – Joanna się zjeżyła, odeszła od stolika i usiadła na tapczanie. Zła.
- Przecież wiesz, że u ciebie się nie napiję – ominąłem pytanie.