"Po stronie cienia" - VIII
- Nie! On.
- Aa… On. To co teraz?
- A co ma być? Kurwa! Palant.
- Już spasuj. W końcu masz jeszcze mnie. – Patrzyłem na nią z cichym, szyderczym uśmieszkiem.
Uniosła głowę, by mi się lepiej przyjrzeć. Ale milczała.
- Wiem. Ten palant dzisiaj nie będzie cię pieprzył. Taki afront! To może się położysz? Tylko weź tabletkę od bólu głowy – nie mogłem się powstrzymać od złośliwych uwag.
- Daj mi spokój!... Powiedział, że ma dziewczynę, i nie chce.
- Porządny gość.
- Wal się.
- A może pogadamy o czymś… innym? Co? I ochłoniesz.
- Daj mi spokój. Jestem zła. Muszę zapalić.
Wstała i podeszła do małego stolika przy drzwiach. Zaczęła grzebać wśród licznych rzeczy tam się poniewierających. Wreszcie wyjęła z pudełeczka papierosa, i zapaliła go. Oparła się pupą o stolik i przyglądała mi się.
- Za stary jesteś… - mruknęła.
- Kiedyś jeszcze dodałaś, że i nie w twoim typie – przypomniałem jej.
- … Już nie tak.
- Ale to wszystko za mało? Co?
- Daj spokój.
Milczeliśmy. Pomyślałem o wierszu Joanny, i ciężko westchnąłem gdzieś w głąb siebie. Pewnie go jej nie pokażę. Teraz pewnie ma go w dupie.
- … Czy ja kiedyś będę szczęśliwa? – zapytała z goryczą.
- A tak… to co masz na myśli?
- Przecież wiesz…
- Tak, wiem. Chcesz mieć przy sobie mężczyznę na którym można polegać, który będzie cię kochał, a ty jego. I koniecznie abstynenta. Będzie miał porządną pracę, i oddawał ci wypłatę. Stworzycie sobie gniazdko, twój wymarzony dom. Ale… co dalej?
- To mało?
- Kto wie… może i nie mało. Taki standardowy pakiet kobiecego szczęścia.
- A wiesz… na facebooku odezwał się do mnie dawny kolega ze szkoły. Mieszka niedaleko… Spotykamy się. Ma cudowny głos… Fizycznie podobny jest do Leszka, i ma… twoje oczy. Wyznał, że jest abstynentem.
- Taka hybryda? Szkoda tylko, że nie ma kumpli.
- Hi hi… powiedział mi o tym. Nikt się z nim nie zadaje, bo nie pije.