...po porostu przyjaciele... (2)
– Mówiłem ci, że nic mi nie jest. – Tony chichotał. Bardzo miły lekarz podał mu bardzo fajne prochy i odesłał szczęśliwego do domu. Za to na BJ’a patrzył jakby był, co najmniej agresywnym mężem znęcającym się nad biedną żoną. Prześwitujące żebra nie pomogły sytuacji. Kiedy tylko BJ otwierał usta żeby udzielić jakiśkolwiek sprostowań dobry lekarz tylko ostrzej na niego spoglądał. W końcu BJ się poddał. Pozwalając myśleć lekarzowi cokolwiek sobie zechciał. Tony z kolei uznał całą sytuację za zabawną. No przynajmniej po tym jak leki zadziałały. Nie cierpiał i nawet miał coś ekstra.
–Miałeś szczęście. Mogło być znacznie gorzej. Ten palant mógł ci połamać żebra! – Warknął BJ. Nadal lista przedstawiona przez lekarza potencjalnych obrażeń na wskutek takiego pobicia odbijała się głośnym echem w jego głowie. Gdyby coś mu się stało… nie wyobrażał sobie, co by zrobił.
–Wyluzuj. Barry też dostał swoją porcję. – Tony znów się roześmiał, zapominając o jego pękniętej wardze. Syk niemal wystraszył ich oboje.
–Uważaj, mógłbyś? Chcesz, aby opatrunek się rozwalił? Będziesz znów krwawił. – BJ spojrzał się na delikatny opatrunek dolnej wargi Tonego. Mężczyzna parsknął.
–Och, nie ma, nad czym ubolewać. Całować i tak mnie nie zamierzasz. Co za różnica czy w ogóle mam wargi?
Szczęka BJ’a opadła. Dobrze, że właśnie podjechali pod dom i czuł się zwolniony z potrzeby odpowiadania.
–Co masz zamiar ze mną zrobić BeeeJeeey? – Tony zaśpiewał pozwalając się sfrustrowanemu mężczyźnie zaprowadzić do środka.
–Położyć cię do łóżka.
–Ooo…lubię idę – Tony objął szerokie barki BJ’a i spojrzał w oczy zalotnie mrugając do niego. BJ zarumienił się, ale nie odszedł ani nie powstrzymał Tonego przed przylgnięciem do niego. – Jestem cały za pójściem do łóżka. Wiesz jak dawno już chciałem znaleźć się w twoim łóżku? Za długo.
–Tony…
–Nie Toniuj mi tu. Sam do mnie przylazłeś. Ja chciałem dać ci możliwość uwolnienia się ode mnie. – Tony stwierdził stanowczo. – Ale ty nieee… wróciłeś i musiałeś znów pokazać mi się na oczy. Teraz masz przechlapane.
BJ podtrzymał trochę zataczającego się Tonego, jego długie, smukłe ciało oplotło się o BJ’a.
–Chodź się położyć.
–Nie da rady. Jest, co południe?
–Nie ma znaczenia chodź.
–Nie!– Tony miał dość ludzi mówiących mu, co ma robić. Objął BJ’a z całych sił a przynajmniej na ile pozwalały mu potłuczone żebra i niemal się na nim uwiesił. – Idziemy na kanapę pogadać, bo mam dość tej niepewności.
BJ obawiał się tej rozmowy jak ognia. Zwłaszcza z Tonym na lekkim odlocie. Może zaśnie? Kiedy usiedli Tony celowo przysunął się jak blisko się dało. BJ z trudem mógł przełknąć a co tu dopiero skonstruować jakąś logiczną myśl. Jak miał sobie poradzić w tej sytuacji? Co robić?
–Wiem, o czym sobie tam tak kombinujesz w tej swojej kudłatej łepetynie. Z tym, że to już nie działa w ten sam sposób. Ja nie działam w ten sam sposób…
–Tony…
–Tony, co? Wyduś to z siebie.
Cisza. BJ nie miał pojęcia, co powiedzieć. Wiedział tylko, że nie chce, aby Tony zniknął z jego życia.
–Tak myślałem. – Tony stwierdził w końcu po odczekaniu stosownie długiej chwili. Na szczęście piguły go znieczulały wewnątrz i na zewnątrz.
–Nie. To znaczy mam na myśli, że…
Tony spojrzał na niego wyczekująco. BJ miał ochotę wrzeszczeć z frustracji.
–OK. Zróbmy tak. Czego ty chcesz Tony?
Zaskoczony mężczyzna zmarszczył na chwilę brwi, po czym rozpromienił s
Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora