Que debemos pasar tiempo juntos. Tom II. Rozdział 42
Pierwszy raz była w takiej sytuacji. Pospiesznie pobiegła po rzeczy Bereniki, zabierając po drodze Julkę i Oliwkę ze sobą. Nie mogła zostawić dziewczynek samych. Co prawda w domu był dziadek, lecz ostatnio był w słabszej formie.
- Dajesz radę? – spytała, schodząc ze schodów.
- Kochana poczekaj do swojego porodu. Wtedy będziesz wiedziała, że te bóle to dopiero początek – powiedziała uśmiechając się. – No nie miej już takiej miny. To nic w porównaniu z widokiem dziecka – dodała, widząc minę Inki.
- Dobrze, dobrze. Najpierw musimy bezpiecznie dotrzeć do szpitala. – To mówiąc pomogła jej wsiąść do auta. Następnie ulokowała dziewczynki w fotelikach i mogły wyruszyć w drogę. Wieczorem na drogach nie ma zbyt dużego tłoku, dlatego po kilku minutach były na miejscu. Sanitariusze natychmiast podbiegli z wózkiem inwalidzkim i zawieźli Berenikę na oddział położniczy. Inez natomiast poszła szukać przyszłego ojca.
- A ty, co tu robisz? – spytał Maks widząc swoją ukochaną w towarzystwie dwójki dzieci. – I co tu robi Oliwka? Nie powinna być ze swoją mamą?
- Nie to jest teraz najważniejsze. Gdzie jest Krzysiek?
- Poszedł po kawę, o idzie już – powiedział, wskazując głową nadchodzącego mężczyznę. Inka podeszła do niego, wyjęła mu z rąk dwa kubki z brązowym płynem i powiedziała.
- To ci teraz nie będzie potrzebne – rzekła, uśmiechając się. – Przywiozłam Berenikę. Zaraz zostaniesz tatusiem.
- Żartujesz?! Kiedy?! Gdzie?!
- Podejrzewam, że niebawem, a gdzie? Zabrali ją na oddział. Radziłabym ci dołączyć do żony. – Dalsze słowa były zbędne. Mężczyzna odwrócił się i pobiegł przed siebie, zderzając się przy okazji z przechodzącą pielęgniarką. Kilkanaście fiolek z proszkami wylądowało na podłodze. Zdenerwowana kobieta spojrzała na śmiejącą się dwójkę młodych ludzi.
- Proszę mu wybaczyć – zaczęła Inka, usiłując zatrzymać falę śmiechu. – Za chwilę zostanie ojcem.
- Ależ się przejął. Zupełnie, jakby pierwszy raz został ojcem – usłyszała.
- Bo tak właśnie jest.
- Przecież mają Oliwię, więc jak może tak być? Oj moja mała czarodziejko, coś ci się pomyliło.
- Nic mi się nie pomyliło. Oliwia jest córką Bereniki i jej pierwszego, zmarłego, męża – wyjaśniła. – Czemu czarodziejko?
- Chodź tu do mnie to ci wyjaśnię – powiedział, przyciągając ją do siebie. Kiedy spełniła jego prośbę, przytulił ja i pocałował. – Czarodziejko – zaczął między jednym pocałunkiem, a drugim. – Dlatego, że oczarowałaś mnie zupełnie.