...po porostu przyjaciele... (2)
ię jak Bożonarodzeniowe drzewko. Jak kiedyś…
–To bardzo proste. Ciebie chce. To chyba oczywiste? Kocham cię na litość boską.
–Eee…
–A czego się spodziewałeś? Że będę udawać? Kłamać?
–Nie oczywiście, że nie. –BJ przyznał spokojnie. Nadal wstrząsała nim świadomość, że Tony go kocha, ale jakby już z innych powodów niż z początku. Być kochanym było dziwnie… nawet nie bardzo wiedział, co o tym myśleć. – Ale wytłumacz mi…
–Co? – Tony spojrzał na niego z niedowierzaniem.
–Wytłumacz mi, co to znaczy, że mnie kochasz? Jak? Dlaczego?
Tony parsknął nie biorąc go na poważnie. BJ jednak był zdeterminowany pojąć, z jakim uczucie borykał się Tony. Chodziło o ich przyszłość. O to, aby jakaś w ogóle była.
–Chcę pojąć różnicę jaka ma nastąpić w naszej przyjaźni.
–Skarbie nie wiem czy to tak działa. Lubię cię, jako przyjaciela i nie wiem jak dam radę bez ciebie żyć, ale to już nie chodzi o przyjaźń. – Tony wsparł łokcie na kolanach i skrył twarz w dłoniach.
–Nie chce, aby nasza znajomość się skończyła. Ja też nie mogę sobie wyobrazić życia bez ciebie w nim. – Szczerość chyba był jedyną szansą, aby Tony się otworzył. Po tym jak go potraktował nie miał, co liczyć, że mu to pójdzie łatwo i prosto.
–Nie rozumiesz, że nie mogę zostać?
–Nie, nie rozumiem. Dlaczego nie? Przecież mnie …kochasz? – To nie było fajne zagranie. Nie, to było na serio podłe zagranie, ale Tony nigdzie nie odchodzi i koniec kropka!
– BO cię kocham ty młotku. Jak mam być przy tobie, ale cię nie mieć? Pytałeś, co to znaczy, że cię kocham. – Tony chciał się zerwać z kanapy, ale jego żebra miały inny pomysł. Z jękiem opadł z powrotem a BJ obrzucił go morderczym spojrzeniem. Tony zignorował go. – Powiem ci, co to znaczy. To znaczy, że prawdopodobnie zamordowałbym każdą laską, z którą byś się umawiał. Nie mógłbym tego znieść. Nie potrafię poradzić sobie z myślą, że kochałbyś się z nimi. Gdybyś się zakochał… chyba bym tego nie przeżył.
–Ale…ale…ale…
Tony zaczekał aż BJ pozbiera swoje zdewastowane poczucie rzeczywistości.
–Kotek pogódź się z tym.
–Co ty z tymi ‘skarbami’ i ‘kotkami’? Te prochy niezły numer na tobie wycięły. – BJ wymamrotał jednocześnie starając się skonstruować, choć jedno logiczne zdanie. Tony się śmiał. Tak czy inaczej jak się nad tym zastanowić to BJ nie wyobrażał sobie pójść do łóżka z jakąś kobietą, jeśli Tony by o tym wiedział. I jak głupie to było?
–Mam zamiar nadrobić za te wszystkie lata, kiedy nie mogłem cię chrzcić słodkimi przezwiskami…słoneczko.
BJ tylko zmierzył go niedowierzającym spojrzeniem z drwiną unosząc brew. Tony skulił się ze śmiechu. A śmiech nie łatwo mu przychodził, kiedy musiał to robić z zaciśniętymi ustami, aby rana się nie otwierała. W końcu położył na jego ramieniu głowę. A BJ spiął się jakby miał ze skóry wyskoczyć. Tony ani drgnął. Poczekał na reakcję BJ’a. Nie było żadnej, facet bał się nawet odetchnąć.
–Chcę się przytulać. Móc dotykać cię i żebyś nie dostawał za każdym razem zawału. Ty byś nie chciał? Gdyby tu siedziała jakaś laska zamiast mnie? Na dodatek, którą byś kochał? – Tony wyszeptał mu do ucha. Z tym zawałem to on się wiele nie mylił.
–Co ty masz z tymi laskami dzisiaj? Nawet na randkę nie umawiałem się jak z … wieczność! – Zwołał wreszcie, myśląc szybko. Niestety chaotycznie.
–Robiłem, co mogłem żeby cię zniechęcić…– Chichot Tonego, wpadało mu bezpośrednio do ucha. Gilgając jego szyję i posyłając alarm po zakończeniach nerwowych jeg
Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora