Cień zagubionych.
Z dnia na dzień ludzie dowiadują się przypadkiem o rzeczach nienormalnych. Tak i było w przypadku Marty, młodej dziewczyny z przeciętnej rodziny - rodzice, siostra, brat i dziadkowie. Mieszkała w doś dużym domu na przedmieściach swojego rodzinnego miasta. Niby nic specjalnego w tym nie widziała ale jakoś zawsze niezależnie gdzie była i w jakim miejscu zawsze ciągnęło ja do domu i jej czterech ścian gdzie się skrywała i udoskonalała swoją wiedzę.
Było piątkowe popołudnie, jak zwykle o tej porze dnia wracała zmęczona do domu po ośmiu lekcjach w szkole.
- Koniec tygodnia, a tak nas torturują - mruknęła pod nosem padając na krzesło przy stole, na którym czekał ja ciepły posiłek.
Zjadła szybko i poszła do swojego pokoju. Rzuciła pod biurko torbę z zeszytami i opadła na fotel pod oknem. Chciała w końcu odpocząć. Wzięła z szafki książkę i zaczęła czytać, zatracając się w niezwykły świat czarów spisany na kartki.
Nagle usłyszała ciche pukanie w szybę.
Podskoczyła z fotela i upuściła książkę na ziemię gniotąc strony.
Nic, zupełnie nic nie zobaczyła za oknem, Tylko to samo stare drzewo rosnące od jej urodzenia w ich ogródku i ten sam widok zachodzącego słońca który widziała co dnia.
Podniosłą książkę i wygładziła strony. Odłożyła ja na miejsce i ponownie spojrzała przez okno.
Serce jej stanęło i czułą jak żołądek podchodzi jej do gardła.
Za oknem znajdował się cień, wielka czarna plama w kształcie męskiej sylwetki. Gdyby się dokładnie przyjrzeć dojrzałoby się zarys ubrania i włosów, które stały na różne strony. Ale najbardziej rzucało się w oczy jego okna na świat - oczy. Były duże i czarne, ale nie byłą to zwykłą czerń, lecz metaliczna.
Marta stała wpatrzona w cień jak zahipnotyzowana, było w nim coś intrygującego i dziwnego zarazem.
- Wpuść mnie.
W jej myślach rozbrzmiał głos nieznanej istoty, był opanowany i sprawił że dziewczyna uległa mu i otworzyła okno, wpuszczając go do środka.
Od razu otrząsnęła się z transu. - Co ja zrobiłam?! - krzyknęła w myślach.
- Nie bój się, nic Ci nie zrobię.
Cień wyciągnął w jej kierunku coś co przypominało dłoń. Dotknął jej ramienia i jej ciepło przelało się na jego zimne "ciało".
- Kim jesteś? - powiedziała po chwili gdy oprzytomniała po dawce chłodu.
- Jestem cieniem, chodzącym po świecie od zawsze od powstania ziemi. Jestem wrogiem diabła, przyjacielem Boga. Jego specjalnym wysłannikiem który ma sprowadzać ludzi zagubionych na dobrą drogę.
- Czy ja jestem zagubiona?
- Tak, i dlatego tu jestem by Ci pomóc, by diabeł nie zgarnął Cię w swoje sidła.
Dziewczyna zamrugała kilka razy oczami i przetarła je po chwili. To wszystko było nierzeczywiste, takie dziwne. Jak to możliwe że na świecie jest ktoś taki jak on. Może to była prawda co mówił kiedyś profesor z Uniwersytetu Naukowców, że Bóg stworzył kogoś kto jest jego "pracownikiem", tu na ziemi. Jak widać jest to prawda.
- Jak mi pomożesz? - Odezwała się po długiej chwili ciszy.
- Zabiorę cię w miejsce gdzie zostaniesz nawrócona i będziesz ponownie żyła jak dawniej, ale bez wątpliwości że kiedyś ponownie zboczysz na drogę diabła.
Marta nie wiedziała co to drogo diabła, i co takiego zrobiła ze na nią zeszła ale to co mówił wydawało się jej sensowne.
- Dobrze, zabierz mnie tam.- Kiwnęła głową zgadzając się.
I w tej samej chwili świat wokół się rozmazał, a ona znalazła sie w innym wymiarze..