Pierwsze podejście - Rozdział pierwszy
Spłukuję ciało ciepłą wodą a następnie wsmarowuję w nie cynamonowy balsam. Ulubiony Michała. Na samą myśl o nim chce mi się płakać. Nikt mi nie mówił, że właśnie tak będzie wyglądało nasze małżeństwo po paru latach. Nikt nie powiedział, że on zapomni o rocznicy ślubu, o tym pięknym dniu, kiedy staliśmy się jednością. On na pewno nie domyśla się, jaka przykrość mi zrobił. Na szczęście ten dzień już się skończył. Jest wtorek.
Łzy spływają po policzkach, szyi i dekolcie. Niektóre z nich dotykają moich ust, są takie słone. Od dziecka uwielbiam smak łez, co nie znaczy, że lubię płakać.
Obudziwszy się spostrzegam, że obok mnie leży Michał. Oddycha równym tempem. Gładzę jego policzek i czuję jak drga kącik ust. Przypomina mi małe dziecko. Chcę zawsze budzić się obok niego. Przytulam się do jego pleców, jakby to, co działo się ze mną w nocy było tylko koszmarem. Jakby moje obawy już gdzieś zniknęły. Chciałabym, aby to był tylko zły sen. Karcę siebie za to, że mogłam w taki sposób myśleć o osobie, którą bezgranicznie kocham. Całuję jego kark i z uśmiechem na twarzy staram się jeszcze zasnąć. Jestem w stanie wszystko mu wybaczyć, chociaż wiem, że nie powinnam.
- Mam dwadzieścia siedem lat. – Mówię do Anny, kiedy ta zamierza skupić się na czytaniu swojej notatki w zeszycie.
- No i co z tego? Ja też mam dwadzieścia siedem! – Wykrzywiła usta. Przyjaźnimy się od czasów studiów dziennikarskich. Trzy lata pracujemy w jednej redakcji.
- Czuję się taka nieatrakcyjna. – Kręcę się na krześle.
- Masz męża.
- Którego nigdy nie ma w domu.
- Jesteś piękna. Nie jedna dziewczyna chciałaby wyglądać tak jak ty. Twoje złote włosy są niesamowite, a piegi podkreślają wspaniałą urodę. Na figurę też nie możesz narzekać. Nie wiem, o co ci chodzi… - Skończyła patrząc na mnie, jakby chciała dodać, że jestem kompletną kretynką, iż uważam siebie za nieatrakcyjną.
- Sama nie wiem, o co mi chodzi. Chciałabym, aby Michał był przy mnie, nieraz mnie przytulił, pocałował, powiedział, że mnie kocha, albo zrobił niespodziankę wcześniej wracając z pracy. Czuję się jak stary mebel w domu.