Pielgrzym: Część I - Pielgrzym wyrusza na północ
— Nieumarłego!
Na tą wiadomość do pokoju weszła jeszcze jedna kobieta. Nie dostrzegła ona przerażenia na twarzy Eirin – ich pokojówki, ponieważ podeszła ona od razu do okna i rozsunęła kotary. Był już, bowiem późny poranek
Merik spojrzał w kierunku okna. Zmrużył oczy od słońca, ale od razu ją rozpoznał.
— Meriku — zwróciła się do niego surowo jak to miała zazwyczaj robić w obecności służby.
— Tak, matko — odpowiedział spokojnie.
— Mam dla ciebie ważną wiadomość od Oirina.
Merik aż bał się zapytać, przeczuwając, że zna już odpowiedź.
— Co się stało?
— Notreda spłonęła.
Tego dnia plotki roznosiły się szybciej po Otulenie niż zaraza czarnej ospy. Nie minęło jeszcze popołudnie, kiedy wszyscy mieszkańcy wyspy dowiedzieli się o tragedii, która dotknęła północną stolicę.
Merik szedł teraz pośpiesznie wzdłuż plaży w kierunku biblioteki gdzie rezydował Oirin. Z wybrzeża doskonale widział majaczące za horyzontem zarysy kontynentu. Rzadko opuszczał w swoim życiu Otulen. Oirin – jego mentor i nauczyciel zabraniał mu tego. Jak to mawiał dla jego własnego bezpieczeństwa. Tym bardziej był zaskoczony, gdy usłyszał te słowa:
— Musisz popłynąć do Landrii — rzekł poważnym tonem Oirin jak tylko uczeń dotarł na miejsce.
— Jak to? — zdziwił się. — Przecież sam mówiłeś, że nie powinienem tego robić pod żadnym pozorem.
Oirin był już bardzo starym człowiekiem. Miał on poważne problemy z oddychaniem, ale pomimo słabego zdrowia odznaczał się niezłym hartem ducha oraz wesołością. Nie był on magiem, ale przekazał mu całą wiedzę na jej temat, a Merik okazał się niezłym samoukiem. Przed Czystką ów starzec pracował w archiwach biblioteki w głównej stolicy Landrii. To on oraz jego matka uratowali mu tego dnia życie, wynosząc nieprzytomnego z ruin.
— Nie wiem, co się dzieje — powiedział ostatni z magów.
Starzec pogłaskał swoją długą siwą brodę i uśmiechnął się do niego. Był on dla niego kimś więcej niż mentorem. Był przyjacielem całej rodziny, opiekunem i najbardziej zaufanym człowiekiem, jakiego spotkał w całym swoim życiu. A teraz właśnie ten człowiek nakazywał mu udanie się do Landrii. Czemu?