Pas (D&D fanfiction)

Autor: Fasoletti
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

szczurzy pomiocie! Ty gnido cuchnąca! – rozwrzeszczał się, kopiąc w przypływie złości głowę półogra. – To wszystko twoja wina, niedomyty kurwi synu!
Kiedy się zmęczył, postanowił przeanalizować sytuację. Do Beregostu wracać nie miał po co. Zamordował jednego z karczmarzy Feldeposta, co równało się z wydaniem na siebie wyroku śmierci. Zresztą, kto by dał wiarę, że naprawdę jest Szarym Wilkiem? Najprawdopodobniej posądzono by go o zabicie znanego łowcy i obrabowanie z kosztowności. Jedyna nadzieja w Ghastkillu. Gdy burmistrz Nashkel zobaczy głowę półogra, z pewnością uwierzy i pomoże staremu przyjacielowi. Pokrzepiony tą myślą odział się w spodnie, porwane w czasie ucieczki z rozciągniętego w pobliżu jednej z chat sznura, przerzucił przez ramię przesiąknięty krwią worek z czerepem bestii i odganiając się od ciągnących do niego much ruszył na południe. Czekał go kilkudniowy marsz przez dziką, niebezpieczną puszczę.
***
- Chcę rozmawiać z Ghastkillem! – rzekł twardo McMorth do strażników, pilnujących chaty burmistrza .
Mężczyźni spojrzeli po sobie rozbawieni. Zmierzyli pogardliwym spojrzeniem ubraną w męskie łachmany, umorusaną błotem dziewkę, po czym wybuchnęli śmiechem.
- Chybaś niespełna rozumu, kobieto – rzekł jeden z nich rozbawionym głosem. – Zjeżdżaj stąd pókim dobry, bo za wszarz chycę i za stodołą rozumu nabiję!
- Zejdź mi z drogi psie, albo pożałujesz! – syknął wyprowadzony z równowagi Lucien.
Strażnikowi uśmiech momentalnie zszedł z twarzy.
- Nie będzie mi jakaś niedomyta dziwka w pysk plwać! – ryknął, rzucając się na Szarego Wilka z pięściami.
McMorth z gracją kota uskoczył przed ciosem, przemknął obok rozpędzonego napastnika i uderzeniem w tył głowy pozbawił go przytomności. Drugi z mężczyzn, na widok pobitego kompana, dobył miecza. Lucien sprężył się, gotowy do odparcia ataku, gdy nagle drzwi chałupy otworzyły się z hukiem. W progu stał Ghastkill, najwyraźniej obserwujący całe zajście przez okno. W jednej dłoni trzymał pięknie zdobioną katanę, w drugiej zaś, zdobytą podczas jednej z wspólnych wypraw z McMorthem zaklętą tarczę, odbijającą pociski. Nie zwlekając zaszarżował na Szarego Wilka.
- Nie wiem kim jesteś, ale odechce ci się zamachów na Berruna Ghastkilla – warknął. Zostawcie ją mnie, nauczę tę sukę pokory! – dodał jeszcze do zaskoczonych podwładnych.
- To ja, Lucien McMorth! – wrzasnął Szary Wilk, unikając ostrza.
Burmistrz nie słuchał. Atakował, zaślepiony furią. Lucien, nie mając innego wyjścia, chwycił za miecz. Parował kolejne ciosy, samemu żadnych nie wyprowadzając. Miał nadzieję, że zajęty polityką Ghastkill zaniedbał się jako wojownik i szybko ulegnie zmęczeniu. Jego przypuszczenia okazały się słuszne. Choć początkowo burmistrz walczył niczym rozjuszony lew, powoli zaczął tracić impet. Widać było, że pojedynek zaczyna go męczyć. Uderzał coraz wolniej i słabiej. W pewnym momencie, chcąc wykonać pchnięcie, zbyt daleko wychylił się w przód. McMorth natychmiast to wykorzystał. Przepuścił klingę pod pachą, chwycił burmistrza za rękę i okręciwszy go wokół siebie, powalił na ziemię.
- Nie ważcie się ruszyć, albo poderżnę mu gardło – warknął do strażników.
Na potwierdzenie tych słów delikatnie dźgnął Ghastkilla czubkiem miecza w grdykę.
- Zanim mnie zabijesz, powiedz chociaż kto cię przysłał… - wysapał Berrun, łypiąc na McMortha spode łba.
Lucien cofnął się ostrożnie kilka kroków i sięgnął po przesiąknięty posoką worek. Z satysfakcją wyrzucił jego zawartość prosto na Ghastkilla.
- Co to jest! – wrzasnął burmistrz, z obrzydzeniem patrząc na gnijący, nadżarty przez robactwo czerep półogra.
- A kogo kazałeś mi zabić kilka dni temu? To ja, Lucien McMorth!
Berrun wybałuszył oczy.
- Nie

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Fasoletti
Użytkownik - Fasoletti

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2021-01-13 10:06:52