„Mała, dygocąca, krucha istota.” cz6
Po tamtej rozmowie cały czas miałam przed sobą treść tego dziwnego maila.
Zadawalam sobie pytanie , kto mógł być jego nadawcą? I ta kobieta której glos słyszałam w słuchawce? Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Ten mail, Michał i jeszcze problemy rodziców. Przerastało mnie to wszystko.
Zeszłam na dół. Wszędzie cisza. Podeszłam do okna, było już ciemno. Tata, właśnie podjechał samochodem. „Dlaczego on nim pojechał, przecież pił” wysiadł jednak z drugiej strony. „kto zatem prowadził?” wyszłam na zewnątrz. Za kierownica siedział mój dawny kolega ze szkoły. Wysiadł z uśmiechem z samochodu
- Kogo moje oczy widzą?
- No właśnie nie wiem. Wesoły Krzyś -tak na niego wołaliśmy w szkole.
- Widzę ,że pamiętasz jeszcze .
- Ciebie nie dałoby się zapomnieć.
Śmiech . usłyszałam swój własny śmiech. Tata chwiejnym krokiem szedł w stronę domu i też się uśmiechał.
- Dziękuję, za to ,że przywiozłeś Tatę. Odwiozę cię do domu.
- Dziękuję przejdę się
- W takim razie pozwól ,że cię kawałek odprowadzę.
- I będziemy się tak odprowadzać w nieskończoność jak wtedy gdy byliśmy młodsi.
- Tak zejdzie nam pół nocy- zachichotałam – to była pamiętna noc.
- Tak – oberwało mi się później od matuli, za to, że tak późno wróciłem.
- Mi też, chociaż moja mama obserwowała nas przez okno
- Poczekaj wezmę tylko sweter.- wbiegłam do domu niczym torpeda –Mamuś idę odprowadzić Krzysia.
- Oby nie całą noc – usłyszałam tylko i znów się uśmiechnęłam do siebie.
Szliśmy obok siebie. Teraz dopiero zauważyłam jak zmężniał, nie widziałam go od …no właśnie odkąd wyjechałam na studia. Wtedy wydawał się takim dużym piegowatym patykiem. Teraz jednak nabrał masy , jego czarne loki jednak były niesforne jak wtedy. Odgarnął je z twarzy. Jak za dawnych czasów.