Pas (D&D fanfiction)

Autor: Fasoletti
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

może być! To nie możliwe! Jakże to? Nie, ty jesteś jakąś wiedźmą! Zabiłaś Luciena, a teraz chcesz mnie podejść i zgładzić!
- Na gniew Helma, Ghastkill! Gdybym chciał cię zamordować, zrobiłbym to już dawno – jęknął łowca, załamując ręce. – Wysłuchasz co mam do powiedzenia, czy wolisz żebym jednak zaszlachtował cię jak wieprza? Zobacz, to na dowód moich szczerych intencji – dodał, odrzucając broń.
Ghastkill wstał powoli i uniósł katanę.
- Wyczuję, jeśli zełgasz… - syknął groźnie.
***
- I co ja mam z tobą zrobić, McMorth? – zapytał Ghastkill, kiedy minął mu atak śmiechu. – Za to jak mnie urządziłeś z tą drowką, powinienem wyrzucić cię na zbity pysk. Mógłbyś zatrudnić się jako kurtyzana, za kilka lat na pewno zarobiłbyś na opłacenie kapłana potrafiącego zdejmować klątwy.
- Nie widzę w tym nic zabawnego – mruknął Lucien.
- A ja wręcz przeciwnie! Słuchaj, przed kilkoma dniami umarła jedna z moich posługaczek. Jeśli chcesz, możesz zająć jej miejsce.
- Koniecznie chcesz wyprowadzić mnie z równowagi? – odparł coraz bardziej zirytowany łowca.
- A co, zabijesz mnie? I kto wtedy zapłaci uzdrowicielowi? Tak kochałeś kobiety, że teraz zostałeś jedną z nich. – Burmistrz uśmiechnął się złośliwie. – Ale przez wzgląd na dawne czasy, pomogę ci. Oczywiście nie za darmo, będziesz mi winny przysługę. Masz być o każdej porze dnia i nocy gotowy na moje wezwanie. Rozumiemy się?
McMorth z rezygnacją skinął głową.
- Erthan! Biegnij do świątyni Helma i sprowadź Nalina. Powiedz, że to pilne – rozkazał Ghastkill jednemu ze strażników.
***
- Hmmm, tak. Rzeczywiście, niebywałe… - mruknął stary kapłan, gdy już skończył rechotać z McMortha. – To będzie dla ciebie nauczka, mój chłopcze. Zaklęcie identyfikacji, w przeciwieństwie do czaru zdjęcia klątwy, to naprawdę niedrogi interes. Następnym razem rzuć je na zdobyty artefakt, zanim zdecydujesz się go użyć. Oszczędzisz sobie kłopotów.
Zawstydzony Lucien przytaknął cicho. Kapłan tymczasem, szepcząc pod nosem tajemne formuły, dotknął sprzączki.
- Tak – rzekł po chwili. – Historia tego przedmiotu jest niebywale ciekawa. Pewien nieznany z imienia błazen kazał wykuć go, by zakpić ze swego pana. Podarował ów niezwykły artefakt kochance księcia Lobelahna. Książę najwyraźniej nie miał poczucia humoru, bo kazał ściąć dowcipnisia na oczach całego miasta. A teraz, kiedy już wiemy z czym mamy do czynienia, siadaj na krześle i nie ruszaj się.
McMorth zastygł w bezruchu. Nalin położył mu dłonie na głowie, śpiewając głośno mantry w nieznanym języku. Im dłużej je intonował, tym większa senność ogarniała Luciena. W końcu łowca osunął się na podłogę.
***
- Coś poszło nie tak? – zapytał McMorth, gdy po przebudzeniu ujrzał zmieszane miny burmistrza oraz kapłana.
Zaniepokojony wsadził sobie rękę w spodnie. Upewniwszy się, że ma między nogami to co powinien, odetchnął z ulgą.
- O co chodzi? Przecież chyba wszystko jest w porządku? – spytał, spoglądając Ghastkillowi w oczy.
Ten, by uniknąć wzroku przyjaciela, zaczął oglądać wiszące na ścianach trofea.
- Kapłanie? – zerknął na starca.
- Ech… Tego… Bo jakby ci to… - zaczął dukać Nalin. – W czasie transformacji wyszły na jaw pewne, eeee… Dziwne fakty dotyczące twojej osoby…
- Powiecie mi w końcu co się dzieje czy nie!?
Berrun nagle ryknął dzikim śmiechem. Kapłan również nie wytrzymał i zarechotał jak wariat.
- Jesteś… Jesteś w ciąży – wydukał, krztusząc się.
- Cooo!!! – Lucien wybałuszył oczy. – Jakim cudem?! Jak to możliwe?! – wrzasnął.
- Nie wiem! – odparł Ghastkill, parskając niczym koń. – Wiatropylny chyba nie jesteś, więc sam pomyśl gd

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Fasoletti
Użytkownik - Fasoletti

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2021-01-13 10:06:52