Pas (D&D fanfiction)

Autor: Fasoletti
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

erzenia McMorth odzyskał przytomność. Bekając głośno zajrzał do swojej torby podróżnej. Ujrzawszy w niej tylko głowę półogra, niemrawo wypełznął na środek izby, z trudem wstał i obnażając miecz, chwiejnym krokiem ruszył w kierunku zaskoczonych panków.
- Oddawajcie mój pas, bydlęta chędożone! – wrzasnął, święcie przekonany, że podczas drzemki został obrabowany. - Wy psy! Wy gnoje! Już ja was oduczę okradać największego łowcę nagród jakiego nosiły Zapomniane Krainy! – ryczał, ogarnięty pijackim amokiem.
- Uspokój się… McMorth! – krzyknął Montaron. – Masz go przytroczonego… obok sakwy! Więc siadaj na… dupie i pij!
- Moje trofeum! – Lucien padł na kolana. Z radości odpiął stary pas i zastąpił go zdobytym.
Chciał wstać, by zaprezentować się urżniętemu w sztok towarzystwu w nowej ozdobie, ale nogi ugięły się pod nim. Poczuł ogarniający całe ciało paraliż oraz potworny ból, promieniujący z podbrzusza na wszystkie członki. Próbował wołać o pomoc, jednak język uwiązł mu w gardle. Kilka chwil później stracił przytomność.
***
- Moja głowa! – stęknął Szary Wilk siadając na krawędzi łóżka.
Leżący obok Montaron puścił przez sen głośnego bąka po czym obrócił się na drugi bok. Lucien podszedł do okna. Cały wczorajszy wieczór był dla niego jedną, wielką niewiadomą. Dawno tak się nie upił. Ze zdziwieniem zauważył, że nie ma na sobie spodni. Za to pas, który ukradł martwemu półogrowi, wciąż oplatał mu biodra. Spróbował go odpiąć, ale bezskutecznie. Klnąc pod nosem jak szewc zaczął mocować się ze sprzączką, ta jednak ani drgnęła. Przypadkowo spostrzegł brak przyrodzenia, zwykle dyndającego od uda do uda, niczym wahadło w zegarze. Na początku pomyślał, że ma zwidy. Dla pewności pomacał się między nogami. Palec wszedł w coś wilgotnego i ciepłego. Dziki skowyt jaki wydobył się z gardła łowcy postawił na nogi całą oberżę. Czerwony niczym burak karczmarz wparował do izby i z całej siły trzasnął McMortha w twarz.
- Czego się drzesz, dziwko! Gości pobudzisz!
- Ty chamie! – warknął Lucien.
Podniósł leżący na ziemi miecz i w przypływie furii dźgnął szynkarza w oko. Ostrze przebiło czaszkę na wylot. Krew bryzgnęła na twarze zaskoczonej szlachty, która przybiegła sprawdzić kto wywołał taki raban z samego rana. Na widok martwego karczmarza rzucili się na Szarego Wilka. Ten, zwinnie uniknąwszy kilku pierwszych uderzeń, chwycił worek z głową półogra, rozpłatał brzuch najbliższemu napastnikowi po czym wyskoczył przez okno.
Brzdęk pękającej szyby obudził Montarona. Niziołek łypnął półprzytomnie na zgromadzonych, jednak kiedy spostrzegł zwłoki, zerwał się z łóżka jak oparzony.
- Na ogon wiwerny, co tu się stało?!
- Ostrą sikorkę sobie przygruchałeś – stwierdził jeden z gości klepiąc go po ramieniu.
Skrytobójca tylko wzruszył ramionami.
- A nie widzieliście gdzieś McMortha?

4.
McMorth pędził ulicami Beregostu na złamanie karku. Kierował się ku kniei. Dopiero gdy oddalił się od miasta na bezpieczną odległość, przystanął by złapać oddech. Po raz kolejny wsadził sobie dłoń między nogi w nadziei, że jednak wszystko będzie na swoim miejscu. Palce znów weszły w wilgotną szczelinę.
- Niemożliwe… – jęknął, dotykając tym razem torsu.
Kiedy wyczuł pod koszulą parę dorodnych piersi, padł na kolana.
- Bogowie! Coście mi uczynili! – zaskowyczał, wznosząc dłonie ku niebu. – Co zrobiłem, że tak mnie karacie?
Nagle doznał olśnienia.
- Pas! – wrzasnął. – Musi być przeklęty!
Chwycił miecz i jął z całej siły tłuc rękojeścią w sprzączkę. Ta ani drgnęła. Na pozłacanym kawałku metalu nie została nawet jedna, maleńka rysa.
- To bydlaku zasrany! Ty

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Fasoletti
Użytkownik - Fasoletti

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2021-01-13 10:06:52