Ostatni pisarz
- Przykro mi - Johannes podrapał Bebhionn, ale i-kot odsunął się od niego. - Powiedziałaś, że potrzeba oryginalnej opowieści…
- Uważasz, że nasza historia jest nudna - powiedział Ogmios. Jego źrenice zwęziły się w dwie wąziutkie szparki. Wstał. Prężąc grzbiet, wyciągnął przednie łapy, jedną po drugiej. - Ale to ludzie są nudni. I-koty są interesujące.
W drodze powrotnej milczeli. Bebhionn udawała, że Johannes nie istnieje. Próbował ją zagadywać, ale nie odpowiadała, wylizała futro, a potem, zwinąwszy się w kłębek, zasnęła.
Pisarz właśnie żeglował po Sieci, kiedy pojawiły się, poprzedzone widowiskową kampanią reklamową, dwie powieści softwerowe Huxley'a: Wolne i-koty Ogmiosa i Dr Donelly i koty. „Nie możesz zignorować tych autentycznych historii opartych na podstawie wspomnień Ogmiosa” – głosiła reklama.
Johannes westchnął. Ogmios obraził się na niego i natychmiast zawarł porozumienie z Dywizją Pomysłów Huxley'a. A Huxley był szybszy od każdego ludzkiego pisarza. O wiele szybszy.
Nadal nie mógł znaleźć tematu. Wiedział, że bez oryginalnego pomysłu jego pragnienie, by pisać, na nic się nie zda. Pamiętał, że ten okres zawsze był najtrudniejszy, czas zanim pojawiła się iskra, maleńkie ziarenko myśli, które schwytane, powoli zapuszczało korzenie, aby w końcu wykiełkować.
A przecież pomysły, jeden po drugim, przychodziły mu do głowy.
Historia o potworze, który obżera się ludzką miłością.
- Zbyt surrealistyczne. Czy czytelnik, wychowujący się na powieściach pisanych przez maszyny, zrozumie, o czym piszesz? Nie wydaje mi się.
Ludzkość nigdy się nie zmienia.
- Nudne - Bebhion ziewnęła i wywróciła się na grzbiet - już od dobrych kilkuset lat. Daj coś nowego!