Opowieści podróżnika. Rozdział drugi. Śpiewy na moście.
- Ładnie się tu urządziłeś. - Powiedziałem z podziwem w głosie.
- Dziękuję. Mam doświadczenie w tych kwestiach. Kiedyś pracowałem jako budowniczy więc podpatrzyłem kilka technik.
- Byłeś budowniczym?
- Tak, konkretnie murarzem, a potem cieślą.
- Co budowlaniec robi na morzu? - Zapytałem zaciekawiony.
- Będąc cieślą pracowałem też trochę przy statkach. Ich załogi często opowiadały mi o swoich przygodach. Nęciło mnie to, więc w końcu zaciągnąłem się na jeden statek i przez jakieś trzy lata byłem marynarzem.
- A potem zostałeś rybakiem, tak? - Marynarz? Zwykle są to ciekawi ludzie.
- Nie do końca. Mój statek zaatakowali piraci. Co prawda moją pracą była jedynie konserwacja, ale na bogów, jestem orkiem czyż nie? Wziąłem miecz od jednego trupa i dzielnie broniłem statku. Położyłem trupem jakiś dwudziestu. Kapitan stwierdził że mam talent i wysłał mnie do wojska. Najpierw walczyłem na morzu, a po dwóch latach bojowałem na lądzie. Na żołnierce zaszło mi pięć lat życia.
- Służba się skończyła, a ty zacząłeś łowić ryby dla świętego spokoju? - Jego odpowiedź nie zdziwiła mnie zbytnio. Ktoś o takiej historii nie lubi siedzieć za długo w jednym miejscu.
- Nie. Co prawda zaczynałem być już stary, ale ciągle nie myślałem o odpoczynku. Kiedy służba się skończyła zacząłem zarabiać jako odkrywca. W między czasie szukałem skarbów, polowałem na potwory oraz pracowałem jako przewodnik.
- Co robiłeś później?
- Osiedliłem się tu i wróciłem do zawodu cieśli. Niestety z powodu wieku było to trochę za ciężkie zajęcie dla mnie, więc zbudowałem własną łódź.
- I zacząłeś być rybakiem?
- Nie od razu, na początku przeprawiałem ludzi przez rzekę, ale potem zbudowali ten most.
- A myślałem że to ja prowadzę ciekawe życie. - Zaśmialiśmy się.
- Widzisz? Każdy uczy się przez całe życie. Ale to nie jest ważny temat. Przedstawiłeś się jako łowca potworów, ale jak widzę zgubiłeś swój miecz w rzece.
- Tak. Jeśli teraz mi powiesz że byłeś kowalem i możesz wykuć mi nowy to na pewno ci nie uwierzę.
- Nie byłem nigdy kowalem, ale mogę dać ci miecz którym walczyłem za czasów mojej służby.
- Tak za darmo? - Mój ton był trochę za podejrzliwy.
- Oczywiście że nie. Umiem zrobić wiele rzeczy, ale nie buty, a twoje po wysuszeniu będą idealne.
- Dobra, niech ci będzie.
- Napijemy się z okazji uczczenia naszego porozumienia? - Morven wyciągną wódkę z jednej z szuflad w kuchni.
- Z chęcią, ale chciałbym wrócić do gospody żeby jutro odpędzić tego ducha. - Mina Morvena stała się bardziej poważna.
- Dużo wiesz o duchach?
- Niezbyt wiele, nie uważałem na lekcjach o trupach. Wiem tylko że trzeba spalić ciało, nałożyć zaklęcia ochronne, a na końcu pokonać ducha. Umiem również rozróżniać podgatunki. to tyle.
- To bardzo mało, żeby nie powiedzieć nic. Pomogę ci w pracy w zamian za połowę zysków ze zlecenia.