Opowieści podróżnika. Rozdział drugi. Śpiewy na moście.
- Czy to amulet do czarnej magii? - Zawołał pobladły ze strachu Monahan. - Moja Helga to czarownica?
- Jeśli chodzi o naszyjnik to wydaje mi się że tak, ale nie jestem ekspertem. A co się tyczy drugiej sprawy to raczej nie. Często zdarza się że nekromanci podstępem sprzedają w ten sposób amulety. Umożliwia im to zrzucenie winy na kogoś innego w przypadku złapania.
- To dobrze. - Powiedział uspokojony już mężczyzna.
Helga weszła właśnie do domu. Na jej twarz wstąpił gniew kiedy zobaczyła że przeszukujemy jej biżuterię. W sumie nie dziwię jej się.
- Zabierzcie swoje łapska z mojej biżuterii!
- Oczywiście Helgo, kochana moja. Strasznie ciebie przepraszam.
Kiedy małżeństwo kłóciło się dalej ja obracałem znalezisko w rękach. Kilka szczegółów było co najmniej dziwnych. Skoro naszyjnik Jenifer zgubił się dwa lata temu to Jenifer raczej o nim zapomniała. Czemu więc go chciała? Poza tym, przez dwa lata nie znaleźli jednej rzeczy w takim małym domu? Z tyłu mojej głowy krążyło jeszcze jedno pytanie, Jenifer kochała ojca i wiedziała o tym o co był oskarżony. Dlaczego nie powiedziała nikomu że jest on niewinny? Kątem oka zauważyłem że Helga podchodzi do mnie.
- Oddaj mi to! - Wyrwała mi naszyjnik z ręki.
- Spokojnie kobieto. - Powiedziałem. - To należy do ciebie? - Kobieta spojrzała na przedmiot w swojej dłoni.
- Nie, oczywiście że nie. Ktoś mi to podłożył. - Do jej głosu wkradł się strach.
- To dziwne. Nie masz żadnego naszyjnika, a pomimo tego kiedy zauważyłaś go w mojej dłoni wyrwałaś mi go zupełnie tak, jakbym był złodziejem.
- Nonsens. Po prostu w gniewie się pomyliłam i to wszystko.
Monahan usiadł przy stołku i nalał sobie wódki. Najwyraźniej przywykł już do podejrzliwości żony. Zajęty sobą nie zwracał na nas uwagi.
- Tak, pewnie masz rację. Proszę mi wybaczyć, po prostu wyjątkowa głupota przyszła mi do głowy.
- Jaka? - Zapytała się gniewnie.
- Naszyjnika Jenifer nie znaleźliśmy, ponieważ sprzedałaś go komuś. Oczywiście ten ktoś o tym nie wiedział. Swój egzemplarz schowałaś pod fałszywym dnem. Zabiłaś Jenifer i zmusiłaś ją do terroryzowania ludzi na moście. Powód jest prosty, chociaż nie usprawiedliwiający tego czynu. Z tego domu do jakiejkolwiek karczmy można dostać się tylko przez most.
- Trzeba panu przyznać że jest pan świetnym bajarzem. Na szczęście historyjka nie jest prawdziwa.
Oczywiście Monahan nie mógł tego zauważyć, ale twarz Helgi pobladła z przerażenia. Zdziwiło mnie to. Naprawdę myślałem że to głupia myśl, ale najwyraźniej się myliłem. Oczywiście mogła się też przestraszyć gdyż była niewinna, a wzięła moje słowa na serio. Na wszelki wypadek przygotowałem dłonie do wyciągnięcia miecza. Nie zdało się to na zbyt wiele. Helga odepchnęła mnie magią na ścianę za mną. Wyciągnęła nóż zza paska spodni.
- Teraz cię zabiję, wiesz bez ura... - Dostała butelką w głowę w skutek czego straciła przytomność.
- Dziękuję ci Monahan. Dobrze się czujesz? Mizernie wyglądasz. - Powiedziałem kiedy zobaczyłem lekko zielonkawy odcień jego twarzy.
- Tak. Chyba dosypała mi coś do picia. Na szczęście cokolwiek to było to miało tak gorzki smak że nie wypiłem zbyt dużo.
- I chwała ci za to!
- Niestety jedna rzecz mnie smuci. Jeżeli Helga sprzedała naszyjnik Jenifer, jak pomożemy przejść jej przez bramy?
- Mówiąc szczerze kłamałem w sprawie konieczności jego zdobycia. Po prostu ona prosiła mnie o jego zdobycie. Teraz kiedy twoja żona jest nieprzytomna możesz porozmawiać bezpiecznie ze swoją córką. Chcesz z nią porozmawiać?
- Z wielką chęcią.
....................................................................................................................................................