opowiadanie, które nie ma jeszcze tytułu :P
Nagle usłyszała pukanie do drzwi. Zdziwiła się, gdy zobaczyła w nich Sama.
- Mogę? – zapytał nieśmiało.
- Tak.
- Chciałem cię przeprosić. Powiedziałem coś, czego nigdy nie powinienem powiedzieć.
- Nie musisz mnie za nic przepraszać. Zawsze mówiłeś to, co myślałeś. Tym razem miałeś rację. – powiedziała Annie. – To moja wina, że Endy umarł. Słusznie masz do mnie pretensje. W końcu przeze mnie zginął twój kumpel. To niewybaczalne.
- Nie. Nie mam do ciebie żalu. To nie twoja wina. Tak naprawdę to Endy zachował się nieodpowiedzialnie. Nie dość, że pił, to jeszcze pozwolił ci prowadzić. Ale to, że będę kogoś obwiniał, niczego nie zmieni. Jeszcze raz cię przepraszam. Mam nadzieję, że się na mnie nie gniewasz.
- Oczywiście, że nie. – zapewniła Annie.
Potem już nie wytrzymała. Z trudem powstrzymywała płacz. W tej chwili miała ochotę krzyczeć. Znowu przypomniała sobie ten okropny obraz. Endiego, który w ogóle nie zdawał sobie sprawy z tego, co się dzieje. Raz tylko usłyszała jego krzyk, gdy oślepiły go światła ciężarówki. To ostatnie, co usłyszała z jego ust. Myślami wróciła do pogrzebu. To był najgorszy dzień w jej życiu. Rodzice Endiego wyglądali tak, jakby sami szli na śmierć. Nic dziwnego. Endy był ich życiem. I to życie im odebrano. Przez nią. Sam miał rację. Nie była zaskoczona, że czuł wstyd.
Nagle ugięły się pod nią kolana. Na szczęście w porę złapał ją brat. Wyglądał na zmartwionego. Patrzył na siostrę przerażony.
- Chyba powinnaś odpocząć. Jeszcze nie doszłaś do siebie po wypadku. – powiedział i wziął ją na ręce. Położył ją na łóżku i przykrył kocem leżącym na fotelu. – Spróbuj zasnąć. – poprosił i udał się do wyjścia.
- Sam, mogę mieć do ciebie prośbę? – zapytała Annie.
- Jasne.
- Mógłbyś zostać? Od wypadku co noc śnią mi się koszmary. Nie mogę tego znieść. Nie chcę być sama. – powiedziała Annie, ale od razu tego pożałowała. Jak mogła prosić go o coś takiego? – Albo nie, nie musisz zostawać. Sorry, możesz iść. Dam sobie radę. Właściwie to powinnam przyzwyczaić się do tego, że będę zasypiać sama. W końcu już za tydzień będę w LA.
- Naprawdę chcesz wyjechać? Przed chwilą kłóciłaś się o to z rodzicami.
- Tak, ale twoje słowa uświadomiły mi, że powinnam wyjechać. Nie jestem już tu mile widziana.
Sam znieruchomiał. Wyglądało na to, że nie był zadowolony ze słów siostry.
- Mówisz serio? Wyjeżdżasz ze względu na to, co powiedziałem? Przecież cię przeprosiłem. Nie obwiniam cię o to, co się stało. Po prostu tak miało być.
- Wiem, ale wyjeżdżam też z innego powodu. Mama ma rację. Wyjazd dobrze mi zrobi. Myślę, że to jest dobra decyzja. – powiedziała Annie, żeby uspokoić brata.
- No dobrze. A teraz już śpij. Zostanę tu z tobą, dopóki się nie obudzisz. Nie martw się, wszystko będzie dobrze. – zapewnił Sam i pocałował ją w czoło.