opowiadanie, które nie ma jeszcze tytułu :P
- Zwariowałeś? – zapytała zła.
Brunet patrzył na nią tak, jakby sam był zaskoczony tym, co zrobił.
- Sorry, to był impuls. – wyjaśnił.
- Impuls? Najpierw mnie obrażasz, a potem całujesz? Świetnie. Nawet nie wiem, jak masz na imię.
- Przepraszam. Mam na imię Ian. Cześć.
- Zaczekaj. Masz zamiar teraz wyjść? – zapytała zdziwiona Annie.
- No tak. – odparł jak gdyby nigdy nic.
- Nie uważasz, że powinieneś coś powiedzieć?
- Co? Już cię przeprosiłem. – powiedział i chciał wyjść.
W tym momencie Annie poczuła w sercu coś dziwnego. Jak gdyby żal. Nie czekając dłużej zatrzymała chłopaka i pocałowała go tak, jak chwilę wcześniej on ją. Zdziwiony przycisnął ją do siebie i odwzajemnił pocałunek. Chwilę później odepchnął ją i zdenerwowany wyszedł z pokoju.
ROZDZIAŁ IX
- Cześć. Jak spałaś? – zapytała Sandy, gdy Annie wychodziła z pokoju.
- Dobrze. – skłamała, bo tak naprawdę nie spała całą noc.
Po pierwsze bała się, że znowu będzie miała koszmary. Po drugie cały czas myślała o sobotnim wypadku. Nadal nie mogła uwierzyć, że wyszła z niego cało. I jeszcze ten policjant. Po trzecie nie mogła zapomnieć o pocałunku.
W tym samym momencie obok niej i przeszedł Ian. Nawet nie zwrócił na nią uwagę.
- Przystojny, prawda? – zapytała Sandy widząc, że Annie wpatruje się w mijającego je chłopaka. – Zapomnij o nim. Nie w głowie mu teraz dziewczyny. Dwa lata temu chodził z jedną. Rzuciła go dla innego i wyjechała z nim poza miasto. Od tamtej pory Ian nie miał żadnego poważnego związku. Co nie znaczy, że nie miał dziewczyny. Ma i to nawet sporo, jeśli wiesz, co mam na myśli. – powiedziała Sandy mrugając znacząco. –Więc jeśli obchodzi cię coś więcej, niż przygoda na jedną noc, to daj sobie spokój. Ian od dawna jest nazywany łamaczem kobiecych serc i nie bez powodu.
Sandy odeszła, a Annie stała na środku korytarza. W końcu ruszyła przed siebie. Weszła do sali. To był istny raj dla wielbicieli muzyki. Wszędzie jakieś instrumenty. Na ścianach zdjęcia najwybitniejszych muzyków. Sala wyglądała obłędnie.
Nagle Annie zdała sobie sprawę z tego, że nie śpiewała od wypadku. Ostatni raz robiła to na imprezie, bo poprosili ją o to koledzy Sama i Endiego. Później nie było już okazji, chociaż Annie nie do końca wiedziała, czy tak jest naprawdę, czy tylko sobie tak tłumaczy to, że boi się śpiewać.
Zajęła miejsce w ostatnim rzędzie. Czekała spokojnie na rozpoczęcie zajęć. Chwilę później pojawił się niezbyt młody facet. Nie był stary, ale nawet gdyby bardzo chciał, nie zdołałby zamaskować wyłaniających się siwych włosów. Był bardzo wesoły. Zbyt wesoły, jak na poniedziałkowy poranek. Była przecież ósma rano, a on uśmiechał się od ucha do ucha.
- Dzień dobry. Mam nadzieję, że miło spędziliście weekend. Słyszałem nawet o małym wypadku, ale wszyscy wyglądacie dobrze, więc chyba nic takiego się nie stało. – powiedział i w tym samym momencie spojrzał na Annie. Zdziwiła się, ale nie chcąc, żeby nauczyciel zauważył jej speszenie odwzajemniła uśmiech. – No dobrze. To może na początek sprawdzimy wasze zdolności. Kto pierwszy? Może pani? – zaproponował wskazując na Annie. Dlaczego tak się na nią uwziął?